Lwówczanie w powstaniu listopadowym – Henryk Loba

My, współcześni poznaniacy, patrzymy na powstanie listopadowe jak na odległe zdarzenie z perspektywy Jazdy Poznańskiej, a dla lwówczan to była tylko Emilia Sczaniecka i może jej bracia. A przecież wkład mieszkańców naszego „fyrtla” w walkę o wolną Polskę w powstaniu listopadowym jest całkiem pokaźny i wart powszechnej uwagi mieszkańców gminy Lwówek. Odkrywamy nazwiska obywateli Lwówka i okolic, takie jak: Adamczak, Burdajewicz, Bochyński, Gierszewski, Górny, Komorowicz, Kozłowski, Kowalski, Laskowski, Liczbański, Lisiński, Sokołowski, Zajęcki, którzy jak Sczanieccy i Łącki przeszli nielegalnie granice zaborów i dołączyli do powstania.

Królestwo Polskie w 1830 roku było podmiotem prawa międzynarodowego. Miało swój sejm, rząd, wojsko polskie i króla Mikołaja I,  narzuconego przez Rosję z pomocą polskiego stronnictwa prorosyjskiego. W Polsce stacjonowały ograniczone rosyjskie siły zbrojne. 29 listopada 1830 r. w Warszawie wybuchło powstanie, 25 stycznia 1831 r. Sejm zdetronizował Mikołaja I , 5-6 lutego 1831 r. wojska rosyjskie w sile ponad 128 tys. żołnierzy weszły na terytorium Polski. Rozpoczęła się wojna Królestwa Polskiego z Rosją.

Na całym terenie Królestwa, na początku grudnia 1830 r., ogłoszono mobilizację w oparciu o kwoty „dymowe”, czyli np. z każdych 25 domów należało zapewnić jednego rekruta do piechoty, a z każdych 50 domów jednego jeźdźca do kawalerii. Problemem było bardziej uzbrojenie niż liczba rekrutów, stąd też nowo powstające pułki piechoty lub czwarte bataliony istniejących pułków wyposażono w kosy. Uzbrojenie uzupełniano z tych porzuconych lub zdobytych na Rosjanach po wygranych bitwach. Regularne dwu batalionowe pułki piechoty jeszcze w grudniu 1830 roku powiększyły się o trzecie bataliony sformowane z byłych żołnierzy, a pierwsze czwarte bataliony z powszechnej mobilizacji wyszły na front w połowie lutego 1831 r.

Liczby: Ludność Królestwa liczyła niewiele ponad 4 mln (ludność caratu 60 mln),  Wojsko Polskie przed powstaniem miało 28 tys. żołnierzy regularnych, pod koniec lutego 1831 r. ponad 50 tys. Zmobilizowano wprawdzie 120 – 130 tys. ludzi, lecz maksymalna liczebność armii polskiej w powstaniu przypadająca na okres kwiecień- lipiec 1831 r. wynosiła 87 tys. żołnierzy. Carat stale utrzymywał pod bronią 500 tys. żołnierzy, a na wojnę z Polską wysłano 160 tys. żołnierzy – stan pod koniec lutego 1831 r.

Ludność Poznańskiego – Wielkiego Księstwa Poznańskiego, będącego pod supremacją Prus, chciała mieć swój udział w tej wojnie. Od 2 do 3 tys. poznaniaków dołączyło do różnych pułków i formacji Wojska Polskiego, by wziąć udział w walce przeciwko Rosjanom. „Poznańczycy”, w tym wielu mieszkańców Lwówka i okolic, przechodzili nielegalnie granicę i gromadzili się po stronie Królestwa Polskiego, głównie w kontrolowanych przez siły polskie przygranicznych Pyzdrach i Kaliszu. Udawali się także do Warszawy, szukając możliwości zaciągu do Wojska Polskiego.

JAZDA POZNAŃSKA –  (Bitwa pod Rajgrodem,  Na Litwie,  W Warszawie)

Rozpoczęto akcję zbierania funduszy, w której olbrzymią rolę odegrała Emilia Sczaniecka. Poznańskie chciało mieć swą reprezentację w Wojsku Polskim oznaczoną jako własne oddziały. Utworzono Jazdę Poznańską ze znamiennym udziałem obywateli z okolic Lwówka: braci Konstantego Sczanieckiego z Brodów i Stanisława Sczanieckiego z Głupoń k. Lwówka, braci Wawrzyna i Nepomucena Urbanowskich z Chudobczyc k. Lwówka,  Ignacego Seredyńskiego ze Zgierzynki k. Lwówka, Ignacego Danysza z Pniew, braci Wincentego i Teofila Radońskich z Rudnik k. Michorzewa, braci Romualda i Emila Kierskich z Koninka k. Pniew .

Płk Andrzej Niegolewski z Niegolewa k. Buku – bohater spod Samossiery, kpt. Edward Potworowski, Tytus hrabia Działyński – właściciel Kórnika i ppłk Ludwik Sczaniecki (inna linia Sczanieckich) – były adiutant gen. Henryka Dąbrowskiego, byli pierwszymi, którzy na początku grudnia 1830 r. zabiegali u Dyktatora powstania gen. Józefa Chłopickiego o utworzenie jednostek wojskowych pod sztandarem regionu poznańskiego. Gen. Chłopicki w obawie przed reakcją Prus oficjalnie odmówił, lecz w kuluarowych rozmowach pozwolił  Ludwikowi Sczanieckiemu na tworzenie oddziałów z uciekinierów z W.K. Poznańskiego. Udał się więc Sczaniecki z Warszawy do Pyzdr  (16.12.1830 r.), aby tworzyć oddziały z „Poznańczyków”,  lecz jako pułki kaliskie. Ludwik Sczaniecki w swym pamiętniku napisał: „Położenie nad samą granicą księstwa poznańskiego było powodem, iż pomimo straży pruskiej codziennie więcej przechodziło landwerzystów (rezerwiści armii pruskiej)  na naszą stronę z czego można było nietylko jazdę, ale i piechotę formować”.

Tytus Działyński nie zrezygnował z tworzenia „poznańskich” oddziałów. Skupiona wokół niego grupa poznaniaków sformalizowała swoje dążenie i powstała lista „towarzyszy”, na którą najpierw wpisali się organizatorzy w kolejności: 1. Augustyn Brzeżański, 2. Tytus Działyński, 3. Bernard Potocki, 4. Karol Marcinkiewicz, potem od numeru 5. do 24. inni obywatele poznańskiego, którzy w połowie grudnia dotarli do Warszawy. Wyjątek stanowił Karol Drzewiecki, który był z Wołynia. 18 grudnia 1830 r. to data powołania „Pułku Połączonych Braci Kawaleryi Narodowej w Warszawie”. Po świętach Bożego Narodzenia do Warszawy przybył Napoleon Szrayber i dopisał się pod numerem 25.

Pierwsza stronica listy wstępujących do „Kawaleryi Narodowej...”, ojców założycieli Jazdy Poznańskiej. (Z zasobów Biblioteki Kórnickiej)

Pierwsza stronica listy wstępujących do „Kawaleryi Narodowej…”, ojców założycieli Jazdy Poznańskiej. (Z zasobów Biblioteki Kórnickiej)

Powstała rada gospodarcza: Tytus Działyński, Karol Marcinkowski, ks. Adam Loga, Tadeusz Pągowski. Na liście tej widnieją podpisy obywateli z okolic Lwówka i miejscowości nieodległych. Numer 6. na liście to Wincenty Radoński Rudniki/ Michorzewo, nr 7.Tadeusz Pągowski  Kurnatowice/ Kwilcz, nr 8. – Konstanty Sczaniecki Brody, nr 10. – Teofil Radoński Rudniki/ Michorzewo, nr 12. Stanisław Żółtowski Urbanowo/ Opalenica, nr 14. – Ignacy Seredyński Zgierzynka/ Lwówek, nr 16. – Albin Węsierski Otorowo/ Pniewy – Strychy/ Międzychód, nr 19. – Ignacy Goślinowski Lubosina/ Pniewy, nr 20.Tertulian Koczorowski Gościeszyn/ Wolsztyn, nr 22. – Cyprian Jarochowski Siedlec/ Babimost.

Zauważalny jest bardzo młody wiek założycieli „Kawaleryi Narodowej”. Najstarszy to Augustyn Brzeżański 41 lat, najmłodsi – Marceli Żółtowski 17 lat i Ignacy Seredyński 19 lat. Dwudziestu z dwudziestu pięciu nie przekroczyło 30 lat w dniu założenia „Kawaleryi…”.

Zapewne umówieni, grupami znajomych i krewnych, wyruszyli w pierwszej połowie grudnia 1830 roku do Warszawy. Konno przez Kórnik Działyńskich, omijając Poznań, na przejście graniczne Słupca lub Pyzdry i dalej starą trasą „łowicką” już w Królestwie przez Konin, Koło, Łowicz, Sochaczew do Warszawy. Karol Marcinkowski tak zeznał na policji pruskiej: „…wybrałem się w drogę na własnym wierzchowcu bez paszportu, gdyż byłem przekonany, że go nie otrzymam. Pomiędzy Strzałkowem a Słupcami przeszedłem granicę dnia 9-go grudnia 1830 r. i jechałem dalej, nie zatrzymując się nigdzie, aż do Warszawy, gdzie stanąłem już 12 tegoż miesiąca”. Na granicy dr Marcinkowski „musiał się zatrzymać aby opatrzyć żandarma, którego postrzelił Tytus Działyński, gdy mu drogę do Królestwa chciał zagrodzić”.

18 grudnia 1830 roku, dziesięciu obywateli z naszego „fyrtla”, przy wszystkich dwudziestu czterech, złożyło podpisy na liście wstępujących do „Kawaleryi Narodowej”. To jakby delegacja z rejonu Pniew-Lwówka-Wolsztyna wybrała się do Warszawy w grudniu 1830 roku i założyła Jazdę Poznańską, dołączając do grupy czterech pierwszych z Poznania. Tytus Działyński z listą „połączonych Braci” w ręku, prowadził dalsze rozmowy i 26 grudnia 1830 r. napisał  pismo do gen. Chłopickiego, przedstawiając propozycję utworzenia szwadronów poznańskich.

Pismo Działyńskiego do dyktatora gen. Chłopickiego datowane na 26.12.1830.(Z  zasobów Biblioteki Kórnickiej)

Pismo Działyńskiego do dyktatora gen. Chłopickiego datowane na 26.12.1830.(Z  zasobów Biblioteki Kórnickiej)

Szybko, bo już 29 grudnia 1830 r. otrzymał zgodę.

Ustawa o utworzeniu Chorągwi Kawaleryi Narodowej napisana w grudniu 1830 roku w następstwie zgody na utworzenie Jazdy Poznańskiej.(Z zasobów Biblioteki Kórnickiej)

Karola Marcinkowskiego wysłano do Pyzdr, by przedstawił Ludwikowi Sczanieckiemu decyzję gen. Chłopickiego. Ludwik Sczaniecki napisał: ” Wyprawili więc z Warszawy do mnie Dra Marcinkowskiego, który przybywszy do Pyzdr, oświadczył mi, że dyktator dozwolił w Warszawie formować oddział z poznańczanów, i że mnie do tego wzywa. Niechcąc być powodem do rozdwojenia w uskutecznianiu tego, czegom tak mocno pragnął, przyrzekłem zaniechać moją formacyą i udać się do Warszawy”.

Tak więc ojcowie założyciele szwadronów poznańskich przejęli ochotników zgromadzonych przez Ludwika Sczanieckiego w Pyzdrach, uzupełnili o swoich własnych i już siódmego stycznia 1831 r. mogli pochwalić się jednostką w sile 201 żołnierzy, która weszła w skład 2 pułku strzelców konnych dowodzonego przez płk. Skarżyńskiego. Jazda Poznańska miała swoje odrębne umundurowanie, wg Emila Świnarskiego („Wspomnienia z wyprawy na Litwę w roku 1831”) : „…szaserskie granatowe kurtki z amarantowemi wyłogami, ułańskie niebieskie kaszkiety z orłem bez numeru, szarawary popielate z amarantowemi wypustkami, chorągiewki amarantowe z niebieskiem i baranie czapraki na kulbakę”.

Dowódcą Jazdy został Augustyn Brzeżański – były kapitan 5 pułku jazdy wojsk polskich Księstwa Warszawskiego, dowódcą 1 szwadronu Franciszek Mycielski, dowódcą 2 szwadronu Kazimierz Potulicki. W 1 szwadronie Mycielskiego, dowódcą 1 plutonu był Jan Jezierski, dowódcą 2 plutonu Tertulian Koczorowski, dowódcą 3 plutonu Seweryn Mielżyński, dowódcą  4 plutonu Konstanty Sczaniecki.

 

Unikalny, nigdy niepublikowany, spis z początku stycznia 1831 r. żołnierzy plutonu Jazdy Poznańskiej dowodzonego przez Konstantego Sczanieckiego, moim zdaniem przez niego osobiście sporządzony. (Z zasobów Biblioteki Kórnickiej)

 

W plutonie Sczanieckiego znalazły się też osoby z okolic Lwówka. Oprócz Konstantego wymienieni są: Nepomucen Urbanowski z Chudobczyc k. Lwówka – żołnierz, podoficer, oficer odznaczony Złotym Krzyżem Virtuti Militari rozkazem z dnia 30.08.1831 r. za wyprawę litewską, późniejszy instruktor w Posadowie powstańczych oddziałów konnych w czasie Wiosny Ludów, Wawrzyn Urbanowski z Chudobczyc – podoficer  i  Kierski Romuald z Koninka k. Pniew. Jest także „podoficer sekcyjny” Karol Drzewiecki z Wołynia, student prawa na Uniwersytecie Warszawskim, później znany na Wołyniu hodowca koni i pisarz, przyjaciel Ignacego Kraszewskiego.

Do Jazdy Poznańskiej dołączyli także: Stanisław Sczaniecki, bracia Mielżyńscy: Seweryn, Ignacy i Maciej, Feliks Gajewski, Stefan Garczyński (poeta i przyjaciel A. Mickiewicza), Arnold Skórzewski, Ksawery Bojanowski.

Zaciągnęli się też: bracia Faustyn i Franciszek Radońscy z Grodziska (kuzynowie Teofila i Wincentego Radońskich z Michorzewa), Wincenty Kalkstein z Psarskich k. Pniew – kpt. adj. pol. gen. Umińskiego, Złoty Krzyż VM. Również Emil Świnarski z Lubasza k. Czarnkowa, Złoty Krzyż VM, do służby wszedł 15.01.1831, szeregowiec, wachmistrz, porucznik. W 1834 r. odbył karę 9 miesięcy twierdzy w Szczecinie i tam napisał swe wspomnienia. Zmarł w 1851 roku, mając niespełna 48 lat.

W gronie tych pierwszych, którzy wstąpili do Jazdy Poznańskiej, był Ignacy Danysz z Pniew, podoficer, porucznik odznaczony Złotym Krzyżem VM rozkazem z dnia 15.09.1831 za obronę Warszawy. Już w szeregach Jazdy Poznańskiej Ignacy 5 stycznia 1831 roku napisał list (zbiory rodzinne Pauliny Cegielskiej) „z koszar Łubieńskich na ulicy Królewskiej” do doktorowej Rehfeldowej, a tak naprawdę do jej córki Pauliny, przyszłej żony: „…a mnie znającego służbę, musztrę lancą i jeżdżenie wykrzyknęli mnie podoficerem”. Miesiąc później napisał kolejny list do doktorowej, czyli do narzeczonej Pauliny: „Nim się kroki nieprzyjacielskie zaczęły, mieliśmy często u siebie nasze kochane Poznanianki, które swych mężów odwiedzając w obozie dzieliły trudy, biedę, zimno z nami, zasilały nas żywnością i przytomnością swoją, cieszyły strudzonych Działyńska, Potocka, Koczorowska, panna Emilja Sczaniecka, były bóstwami dla nas. Nieraz śniadanka pan wachmistrz tj. p. Ignacy (Danysz) u nich zjadał w Kawenczynie 2 mile za Warszawą. A kiedy pod Okuniewem i Gurowem builon (!) sobie na polu gotowałem p. Łubieńska dała mi do niego kaszy, a Potocka chcąc ów builon zamieszać spaliła sobie piękne katanki”.

Ignacy Danysz wspomniał w liście księżną Łubieńską. Łubieńscy udostępnili swój pałac przy ul. Królewskiej na koszary dla Jazdy Poznańskiej, później na szpital wojskowy zwany Lazaretem Poznańskim, gościli też żony powstańców z poznańskiego, a po upadku Warszawy organizowali ich bezpieczne powroty do domu. Tytus Działyński uformowanie szwadronów poznańskich przypisywał wydatnej pomocy finansowej Emilii Sczanieckiej z jej własnych pieniędzy i przeprowadzanych zbiórek.

Emilia Sczaniecka na karcie okolicznościowej - domena publiczna.

Emilia Sczaniecka na karcie okolicznościowej – domena publiczna.

Dywizjon Jazdy Poznańskiej  22 lutego 1831 r. włączono do 1  Brygady Jazdy Henryka Dembińskiego w ramach Dywizji Rezerwowej Jazdy razem z 2 pułkiem strzelców konnych, 5 pułkiem ułanów i dywizjonem karabinierów.

Od lutego 1831 r. Jazda Poznańska działała jako służba łącznikowa. Pod Grochowem (25.02.1831 r.)  przydzielona do 2psk asekurowała artylerię. Straty w tej bitwie podano dla 2psk: poległych 7 żołnierzy, rannych 1 oficer i 12 żołnierzy. Jazda Poznańska nie zanotowała strat, a po bitwie grochowskiej w Warszawie kończyła organizację i ekwipunek 2 szwadronu.  Za udział w bitwie grochowskiej odznaczeni zostali Złotymi Krzyżami Virtuti Militari: ppor. Seweryn Mielżyński, ppor. Karol Marcinkowski, kapelan Adam Loga i ppor. Teodor Mycielski – oddelegowany jako adiutant gen. Kickiego.

W końcu marca Jazda Poznańska miała już dwa szwadrony, 382 ludzi (w tym 11 oficerów) oraz 359 koni. Będąc częścią 1 Brygady Dembińskiego wzięła udział w wyprawie przeciw korpusowi gen. Rosena od pierwszej bitwy pod Dębem 31 marca 1831 r., w której wsławił się 2psk. Jazda wtedy asekurowała artylerię: „…Dembiński ustawił 10 szwadronów w kolumnach szóstkowych, … dalej dwa szwadrony jazdy poznańskiej…”. Później, drugiego kwietnia, w potyczce pod Kałuszynem szwadrony poznańskie niestety wykazały się niekarnością. Dostało się kawalerzystom od gen. Ludwika Kickiego i od płk. Brzeżańskiego, którzy nie szczędzili im epitetów: „To szlachecka ruchawica, do dobrych kąsków zbierają się, utrapienie Boskie, świnie lepiej paść, jak takimi dowodzić”.

W czasie wielkiego zwycięstwa Dywizji Rezerwowej Jazdy pod Domanicami 10 kwietnia, gdzie chwałą okrył się 2 pułk ułanów Michała Mycielskiego, poznaniacy tworzyli zabezpieczenie tyłów atakujących oddziałów. Dowódca Jazdy Poznańskiej ppłk Brzeżański w swym pamiętniku napisał: „…walczyłem w bitwach pod Wawrem, Dębem i Mińskiem…”.

Na początku maja 1831 r. płk Dezydery Chłapowski, poznaniak i dawny adiutant Napoleona,  otrzymał propozycję/rozkaz od Naczelnego Wodza  udania się na Litwę, by wspomóc tamtejsze powstanie. Do sztabu wyprawy na Litwę (wyruszył 10 maja)  powołał grupę ochotników z dywizjonu poznańskiego: dr Marcinkowskiego – na lekarza oddziału, księdza Adama Logę, por. Leona Smitkowskiego i por. Macieja Mielżyńskiego – na adiutantów. Na Litwę z Chłapowskim poszło 100 oficerów i podoficerów jako instruktorzy, 1 pułk ułanów (520 ludzi), 100 strzelców i dwie armaty.

Jazda Poznańska w składzie Dywizji Rezerwowej Jazdy gen. Skarżyńskiego uczestniczyła też w majowej wyprawie przeciwko gwardii wielkiego księcia Michała. Brzeżański napisał: „Dnia 13 go Maja wymaszerowaliśmy ze Serocka, … cała armia ruszyła na Tykocin, … w Choroszczy przepędziliśmy noc, nazajutrz to już 23 Maja ruszyliśmy napowrót do Gacz, a dnia następnego do Kleczkowa, … 25 go przeszliśmy Ostrołękę”. W czasie walnej bitwy pod Ostrołęką 26 maja Jazda Poznańska stała w odwodzie w Krukach, gdzie wódz naczelny Skrzynecki miał sztab. Brzeżański dalej wspominał: „Gdyśmy się dowiedzieli że Dembiński miał iść na Litwę, major Mycielski i Potulicki zaczęli mię prosić abym u naczelnego Wodza wyrobił, by jazda poznańska miała udział w tej wyprawie.  … i mała tylko część nieposzła…, posłałem porucznika Mielżyńskiego Seweryna do Naczelnego Wodza … Naczelny Wódz kazał pułkowi, czyli szwadronowi natychmiast przed siebie stanąć, … o godzinie 1 szej w nocy 27go maja ruszyliśmy”.

W wyprawie na Litwę w brygadzie Dembińskiego uczestniczyło 135 ochotników z Jazdy Poznańskiej. Emil Świnarski tak ocenił dotychczasowy udział Jazdy Poznańskiej w wojnie, pisząc w swym pamiętniku: „Będąc od początku wojny prawie nieczynni, zawsze za inne pułki chowani i wciąż jako lalki z daleka od ognia prowadzeni, bardzo byliśmy nieukontentowani”.

Już po przegranej bitwie ostrołęckiej, późnym wieczorem 26 maja po naradzie z generałami, Skrzynecki wydał rozkaz do gen. Giełguda stojącego ze swoją dywizją w Łomży i do płk. Sierakowskiego wymarszu na Litwę. Giełgud uwarunkował wyjście z Łomży dołączeniem do jego dywizji brygady jazdy Dembińskiego.

Pod wieczór 28 maja oddziały Giełguda już z brygadą Dembińskiego dotarły do Grajewa i tam połączyły się z oddziałami Sierakowskiego i powstańcami litewskimi Zaliwskiego. Razem pod rozkazami gen. Giełguda było ponad 11 batalionów piechoty, 7 szwadronów jazdy i 26 dział, tj. ponad 12 tys. bagnetów i szabel (łącznie z 1200 partyzantami Zaliwskiego), w tym dwa szwadrony Jazdy Poznańskiej i artyleria (22 działa) pod dowództwem płk. Piętki.

Bitwa pod Rajgrodem

Siły polskie wyszły z Grajewa rano 29 maja 1831 r. w kierunku Rajgrodu. W straży przedniej szła brygada gen. Dembińskiego – pięć szwadronów jazdy, 4 pułk strzelców pieszych i 4 działa. Celem było rozbicie i wyeliminowanie rosyjskiego korpusu generała Sackena, który zajął pozycje pod Rajgrodem i w samym mieście.

Pod Mieczami (11 km od Rajgrodu) około godziny ósmej doszło do spotkania z Kozakami, którzy wycofywali się ku Zatoce Czarnowiejskiej Jeziora Rajgrodzkiego, umyślnie wciągając Polaków w pułapkę zastawioną przez Sackena. Polska jazda pierwsza dotarła do lasu nad jeziorem i wyparła nieliczne podjazdy kozackie straży przedniej Sackena poza groblę, w kierunku lasu Choinki.

Szwadrony poznańskie, początkowo stojące w osłonie artylerii 2 kompanii pozycyjnej płk. Piętki („…tu zginął Teofil Radoński szwagier Konstantego Sczanieckiego i Buriacki, żołnierz, których sześciofuntowa kula armatnia na pół przerwała”), zostały skierowane do ataku na Rosjan. Gen. Dembiński widząc, że Sacken wobec zagrożenia ze strony baterii Piętki wycofał część wojsk do miasta, nakazał zmianę kierunku ataku szwadronu Mycielskiego – na miasto, gdzie kompanie rosyjskie ustawiły front. Wskazał Rosjan i rozkazał Mycielskiemu „przewrócić”.

Szwadron Mycielskiego w brawurowym ataku rozbił dwie kompanie Rosjan. Drugi szwadron pod płk. Brzeżańskim i mjr. Kazimierzem Potulickim, atakując w innym kierunku rozbił grenadierów i wziął 600 jeńców.

Emil Świnarski zrelacjonował: „W tej samej chwili przypadł  Dembiński przed nasz front … kazał iść natychmiast do szarży … dopadam trębacza … ten … podaje mi konia po Radońskim … . Przy wsiadaniu patrzę, a tu na kuli szczątki nieboszczyka … łokciem starłem i wsiadłem … . Przez miasto idziemy szóstkami pędem; niedaleko poczty przywitała nas moskiewska piechota piekielnym ogniem … jeden z pierwszych pada ranny mój porucznik, Seweryn Mielżyński (d-ca 3.plutonu), potem podoficer Raczyński i kilku żołnierzy z mojego plutonu. Tak przypadliśmy do rynku. Tu były ustawione dwa działa, a w asekuracji ich w czworoboku sformowano dwie kompanie piechoty. Ci przywitali nas okropnym kartaczowym i karabinowym ogniem. … Czoło nasze zwróciło się w lewo w uliczkę, czy też w podwórko … Widziałem jak z obu dział wypalili a piechota prażyła nas rotowym ogniem … cisnąłem się za drugimi przez płot … dostaliśmy się w sadki … za każdym prawie drzewem było kilku Moskali, którzy o kilka kroków do nas strzelali. Przyjechać było do nich, rzucali broń i klękali wołając „pardon”, a jakeśmy ich tylko minęli brali znów za broń i strzelali za nami. Nie wiedzieć było, w którą stronę wpierw się udać, gdyż zewsząd do nas strzelano. Raz w prawo się uderzyło, to znów w lewo, bezbronnych się pędziło przed sobą nie zważając na tych co z boku strzelali. Tak dojeżdżamy do stodoły, z której gęsto szedł ogień … widzę naszego majora Franciszka Mycielskiego, na którego trzech grenadierów z bagnetami napiera… . Spieszę mu na pomoc, ale on zeskoczywszy z konia, z pałaszem w ręku przez nich się przebił. Tuż za grenadierami szedł oficer; z którym tak blisko starł się Mycielski, że nie mogąc mu już nic pałaszem zrobić, z całych sił palnął go gardą w kark i na ziemię powalił, a po nim szedł na grenadiera, którego zarąbał. Owi trzej grenadierzy, którzy na Mycielskiego nacierali, widząc, że już mu nic nie zrobią, uderzyli na mnie. Miałem pałasz dla mnie zbyt ciężki, musiałem więc wziąć się tylko odpornie; ruszam prosto na nich, trzymając pałasz spuszczony. Najśmielszy z nich, czarny wąsaty podoficer, przeskakuje przez bruzdę i rzuca karabin tak, że bagnet koło nosa mi przejechał; w tej chwili, dobywszy wszystkich sił odbiłem go tylcem pałasza tak silnie, że mu z rąk wypadł; chciałem go pchnąć, ale już leżał w bruździe, a jego towarzysze odstąpili mnie idąc swym kolegom na pomoc, których Urbanowski Nepomucen lancą dobijał. Krzyknąłem na niego, że mu tył biorą, na co zawrócił nagle konia, zajął ich lancą i na ziemię powalił; co z nimi zrobił nie widziałem, ale podobno to samo co z pierwszymi. … Dążąc ciągle za Mycielskim, przyjechałem za narożnik stodoły, gdzie się kilkunastu naszych zebrało. Mycielski był już u wrót stodoły i na wpół je otworzył, gdy wtem padło z dziesięć lub więcej strzałów nieomal razem. Mycielski potoczył się … Moskale poddali się. Było tam z 50 żołnierzy, porucznik, 2 kapitanów i podpułkownik… . Mycielski, którego na koniu przytrzymywano i prowadzono ku poczcie, zobaczywszy generała, sięgnął ku bocznej kieszeni, wydobył papiery i oddając je Dembińskiemu powiedział te słowa: „General je suis mortallement blesse, – voila les papiers de regiment”. Co dalej mówił dosłyszeć nie mogłem, bo mi porucznik (kapitan) Jezierski (Jan Edward, ostatni dowódca Jazdy Poznańskiej) kazał jeńców transportować. Wyprowadziwszy tych na pole (rosyjskich jeńców), uformowałem ich nad szosą i zsiadłem z konia do policzenia: wtem przypada do mnie major od sztabu i posyła mnie po ambulanse do Czarnej (Czarnej Wsi)… . Majora naszego Franciszka Mycielskiego już nie zastałem, umarł wskutek ran i był już pochowany. Potyczka była skończona, my panami Rajgrodu. Osiemset niewolnika wzięliśmy bez pomocy piechoty, 1200 z tymi, których piechota zabrała. Przyjechawszy do szwadronu, pojąć nie mogłem, co się z nim stało. Lubo bardzo był on słaby, ponieważ każdy z naszych szwadronów liczył tylko przy wyjściu na Litwę wraz z oficerami 60 koni, dzisiaj poznać go nie mogłem. Blisko połowy nam nie dostawało, bo 27 nie stanęło do szeregu. Pluton 3-ci , w którym byłem podoficerem, liczył przy wymaszerowaniu z pod Ostrołęki 7 rot, dzisiaj 5-ciu skompletować nie mogłem, mając oficera, podoficera i kilku żołnierzy rannych i zabitych. Drugi szwadron nie tyle ucierpiał, ponieważ nie szarżował do miasta, tylko na pole i tam też najwięcej niewolnika zabrał. … Mnóstwo karabinów leżało na polu po niewolnikach, które zbierano, także uzbroił się 2-gi batalion 18 pułku, uzbrojony dotąd tylko w kosy. Kosy ustawili w piramidkę, a nam podziękowali za broń, wznosząc okrzyk „Niech żyją Poznańczycy, co nam broń dali”. Nie jednemu łza kręciła się z radości, bo takie podziękowanie i przyznanie zasługi przez kolegów więcej jest warte, niż krzyż i stopnie. Dembiński przyjechał przed front nasz, podziękował krótko i przepraszał, że był zmuszony nas tak użyć i że tak wielkie ponieśliśmy straty, ale dodał, że chwałą wyszliśmy; kończąc powiedział: „ Proszę was, bądźcie wkrótce gotowi, po odpaszeniu koni zaraz pomaszerujemy i zapewne jeszcze dziś z moskalami zobaczymy się po raz drugi”… „Ze znajomych ranni byli: Seweryn Mielżyński, udo postrzelone; Tertulian Koczorowski, rękę lewą, Jan Koszutski palec u nogi strzaskany; Raczyński (Józef, z Poznania) podoficer przez krzyże przestrzelony; Mierzyński Jan, bagnetem w udo ranny: ci leżeli w baraku jeneralskim, jak sądzę, bo z desek był zbity i w środku porządnie urządzony. Nie przypominam już sobie nazwisk wszystkich rannych, ale barak pomieścić ich nie mógł. Oprócz tego wiele było lekko rannych, którzy o tym nawet nie wspomnieli, tak dwaj Sczanieccy Konstanty i Stanisław , byli bagnetami podźgani, ale że mieli łosiowe kaftany, bagnety nie wiele im zrobiły.
Stara kawaleria [ułani z 1 szwadronu 3 pułku] śmiała się z nas, żeśmy do miasta poszli, mówili, znać, że to fryce; udało im się, ale co potracili!  Można sobie z tego wystawić z jak z bliska do nas strzelano, że gdy wróciwszy z ambulansem, zsiadłem z konia i odpiąłem mundur, pełno miałem przybitek, które pomiędzy guzikami poza mundur się wcisnęły, a drugie tylko tkwiły w kożuchu na kulbace. … Gdy generałowie i wyżsi oficerowie spotkali się u Giełguda i rozprawiali nad wypadkami mijającego dnia, … płk Sierakowski, … powiedział: Moi Panowie, szarża na miasto, zdecydowała bitwę. Nikt nie zanegował tej opinii”.

„Szarża Jazdy Poznańskiej pod Rajgrodem”, Juliusz Kossak – domena publiczna.

„Szarża Jazdy Poznańskiej pod Rajgrodem”, Juliusz Kossak – domena publiczna.

Brzeżański i Dembiński przytoczyli w swych wspomnieniach wypowiedź żołnierzy rosyjskich wziętych do niewoli przez Jazdę Poznańską. Mieli oni mówić: „I kak my się nie mieli dać wziąść – to wsio stare oficery byli”. Dembiński to przetłumaczył na język polski, jeszcze bardziej wyolbrzymiając stopnie oficerskie: „Pyszni ci jeźdźcy, z taką natarczywością na dzielnych swych rumakach uderzyli na Moskali, że ci po bitwie opowiadali, iż szwadron złożony z samych pułkowników, na nich nacierał”. Brzeżański podkreślił, że grenadierzy rosyjscy osądzili jego jeźdźców po wspaniale wyglądających mundurach, „bo szlify wiszące karmazynowe mieli wszyscy, a podoficerowie z srebrnemi obwódkami”.
Gen. Chłapowski w swym pamiętniku o szarży Jazdy Poznańskiej napisał: „… przeciw nacierającemu Mycielskiemu padł strzał, który Mycielskiego śmiertelnie ranił. Kazał on się trzymać na koniu i zaprowadzić przed szwadron i już cichym głosem wymówił: „Szczęśliwym, żem was tu prowadził, i skonał na ręku podkomendnych swoich. …Atak ten tylko z szarżą pod Somosierą porównać można. Tam góry, tu miasto obsadzone piechotą jeden szwadron zdobył, to jest, odwaga i poświęcenie się jednego szwadronu ożywiło, zapaliło swoich, a wystraszyło nieprzyjaciół”.
O rajgrodzkim zwycięstwie rozmawiano po wojnie wielokrotnie i wskazywano na bohaterstwo ułanów poznańskich. Okupione zostało 200 rannymi i zabitymi, przy czym ułani poznańscy stracili 27, w tym 17 zabitych. Polegli m.in. mjr Franciszek Mycielski i Teofil Radoński z Michorzewa. Rannym też był dowódca płk Brzeżański.

Po tragedii pod Ostrołęką zwycięstwo pod Rajgrodem miało doniosłe znaczenie moralne. Podniosło ducha walki w polskich szeregach i dało świeże tchnienie, siły i zapał do nowych bojów. Rajgrodzka wiktoria, do której walnie przyczynili się ułani z okolic Lwówka, odbiła się szerokim echem, zagłuszając ostrołęcką klęskę. Polskie oddziały wkraczały na północną część województwa augustowskiego i dalej za Niemen w laurach zwycięzców.

Na Litwie

Następnego dnia po bitwie rajgrodzkiej, wczesnym rankiem 30 maja, cały korpus gen. Giełguda ruszył w kierunku Augustowa. W straży przedniej poruszały się oddziały Dembińskiego, a szpicę czołową tworzyły uszczuplone bitwą szwadrony poznańskie. Dalej z Suwałk korpus wyruszył traktem żwirowym do Mariampola. Nadal straż przednią tworzyła jazda Dembińskiego i piechota 4psp. Sacken ze swym wojskiem jeszcze szybciej uciekał, gdyż 2 czerwca stanął w Kownie, przebywszy w 4 dni 150 wiorst (ok. 170 km), czyli odległość od Rajgrodu do tego miasta nad Niemnem. W tym samym dniu korpus Giełguda dotarł do Mariampola. Przed tym powiatowym miastem, jadący w straży przedniej podoficer Faustyn Radoński (z Grodziska) z trzema ułanami poznańskimi, dowiedział się, że w pobliskim dworze znajduje się oddział Kozaków. Ruszyli natychmiast, nie bacząc na siłę przeciwnika i zaskoczyli śpiących. Poznańczycy wzięli do niewoli oficera (kapitana), sześciu Kozaków i zabrali osiem koni.

Giełgud skierował się na Żmudź całym korpusem, a jedynie gen. Dembiński poszedł za Sackenem, mając nadzieję, że go jeszcze przed Kownem zdoła doścignąć. Oddział pościgowy Dembińskiego składał się z pięciu szwadronów jazdy (dwa płockie, dwa poznańskie i jeden 3 pułku), pułku piechoty (4psp) i 4 dział. 3 czerwca dotarli do Aleksoty na wysoki lewy brzeg Niemna, z którego Dembiński rozkazał ostrzelać leżące na przeciwnym brzegu Kowno. Sacken zniszczył most na Niemnie i tak umknął Dembińskiemu. W Kiejdanach i Jędrzejowie dwa szwadrony jazdy litewskiej połączyły się z dwoma szwadronami poznańskimi i stworzyły (4 szwadrony po 100 koni) Pułk Jazdy Poznańsko – Litewskiej, w którym było 90 poznaniaków.

Celem strategicznym wyprawy na Litwę było opanowanie Wilna. Bitwa o Wilno rozstrzygnęła się pod Ponarami 19 czerwca 1831 r. Oddziały generałów Antoniego Giełguda i Dezyderego Chłapowskiego uderzyły na obsadzone załogą carską Wilno. Źle skoordynowany atak załamał się i stolica Litwy została utrzymana przez Rosjan do końca powstania. Walki zakończyły się przegraną sił polskich, co zapoczątkowało wielki odwrót. W ataku na Wilno Jazda Poznańska nie brała udziału.

Giełgud próbował jeszcze przejąć inicjatywę, atakując Poniewież 5 lipca (na północ od Kowna) i Szawle 7 lipca, lecz bez powodzenia.  Pod Szawlami zginęli ks. Loga i Ignacy Mielżyński ze sztabu Chłapowskiego.  Brzeżański: „ Pod Poniewierzem i Szawlami byłem czynnym…”. Wojska Polskie podzieliły się na trzy oddzielne korpusy. Gen. Henryk Dembiński 9 lipca zdecydował się na powrót do Warszawy z siłą 3,8 tys. żołnierzy, w tym 450 ułanów Jazdy Poznańsko –Litewskiej.

Jazda Poznańska w awangardzie korpusu Dembińskiego w drodze do Warszawy stoczyła potyczki:  Poniewież 12.07., Owanta i Małaty 16.07. (na wschód od Wiłkomierza),  Podbrodzie 17.07. (na północ od Wilna),  Zdzięcioł 24.07. (Białoruś, między Liwą a Białymstokiem) – wtedy, wg Emila Świnarskiego, granat zabił konia pod Konstantym Sczanieckim i urwał nogę jego ordynansowi, Ciechanowiec 31.07. (na południe od Mławy), Nur 1.08. (między Ostrowią Mazowiecką a Sokołowem Podl.).

Dwa pozostałe korpusy Antoniego Giełguda  (z oddziałami Chłapowskiego, w których Karol Marcinkowski był już szefem sztabu) i Franciszka Rohlanda zmuszone zostały przez nacierających Rosjan do przejścia na stronę pruską 13-15 lipca pod Memlem (Kłajpeda), i tam złożyły broń. W trakcie przejścia przez granicę niezadowolony z kapitulacji kpt. Stefan Skulski zastrzelił gen. Giełguda.

W Warszawie i wyjście do Prus

Przed wyjściem Jazdy Poznańskiej na Litwę pozostawiono w Warszawie część jej załogi pod dowództwem Wincentego Kalksteina z Psarskich pod Pniewami, by utworzyć „Zakład” do „założenia” uzupełnień szwadronów. Uformowany trzeci szwadron walczył do końca czerwca w składzie 5 pułku ułanów.

Szwadrony poznańskie z Litwy do Warszawy wróciły 3 sierpnia 1831 r.

Triumfalny wjazd gen. Dembińskiego do Warszawy w asyście Jazdy Poznańskiej - domena publiczna.

Triumfalny wjazd gen. Dembińskiego do Warszawy w asyście Jazdy Poznańskiej – domena publiczna.

Nastąpiło połączenie „Poznańczyków”. Pierwsze dwa szwadrony z tych, co wrócili z Litwy, drugie dwa szwadrony Kalksteina i nowy „zakładowy” ppor. Reszotarskiego. To umożliwiło podniesienie rangi oddziału do poziomu pułku. Płk Brzeżański zajął się organizacją pułku i włączeniem szwadronów w system obrony Warszawy na linii od baterii Parysowskiej do Marymonckiej.

Gen. Dembiński zyskał wśród warszawiaków ocenę zwycięzcy, a przecież z Litwy wrócił po przegranej kampanii. 11 sierpnia został wybrany tymczasowym (do 20 sierpnia) wodzem powstania.

W mieście spokoju nie było. Mieszkańcy Warszawy obwiniali niektórych generałów za porażki, domagając się ich osądzenia oraz skazania na śmierć tych osadzonych w więzieniu na zamku, którzy byli posądzeni o szpiegostwo. Dembiński nakazał Brzeżańskiemu postawienie w alert pułku Jazdy Poznańskiej stojącego w koszarach mirowskich. 15 sierpnia rozpoczęły się w mieście rozruchy i demonstracje sprowokowane przez Towarzystwo Patriotyczne Lelewela. Brzeżański napisał: „…później przyszedł i do mnie rozkaz, abym szwadron jazdy wysłał do zamku, a resztę żeby było w pogotowiu. … posłałem natychmiast Konstantego Szczanieckiego kapitana dowodzącego tym szwadronem, dając mu rozkaz, aby ruszał kłusem lecz żeby broni nie używał na lud, dopóki tylko zdrajcami się będą bawić, co też jak przybył Jankowski był powieszony i innych sprowadzali. Lud widząc przybywający szwadron kłusem, zaraz zaczął na nich wołać: „co to poznańczyki, natoście z Litwy przybyli, żeby nas mordować?  … na co im odpowiedzieli że nie myślą rozlewać krwi swych braci a uformowawszy się przy zamku, stanęli spokojnie przypatrując się na wieszających … w ten sam czas został książę Czartoryski uratowany, wpadłszy na koniu pomiędzy mój pułk…”. Powieszono siedem osób.

26 sierpnia 1831 r. kpt. Tytus hrabia Działyński, założyciel szwadronów poznańskich odkomenderowany został do sztabu korpusu gen. Ramorino, tam otrzymał awans na majora. 30 i 31 sierpnia ogłoszone zostały dwa rozkazy, w których wymieniono 30 nazwisk żołnierzy z Jazdy Poznańskiej odznaczonych Złotymi i Srebrnymi Krzyżami Virtuti Militari za wyprawę na Litwę. Wśród nich byli Konstanty i Stanisław Sczanieccy.

Bezpośrednio przed atakiem Rosjan na Warszawę, 1 września, pułk Jazdy Poznańskiej miał w swym składzie 4 oficerów wyższych, 67 niższych, 47 podoficerów, 12 muzykantów i 296 szeregowców oraz 3 oficerów i 38 szeregowców nie frontowych. Z tej liczby 17 oficerów było odkomenderowanych do innych formacji i sztabów, 11 było chorych, czyli służbę pełniło 43 oficerów. Uzbrojenie pułku składało się z 312 pałaszy, 296 lanc, 94 pistoletów kalibrowych i 41 nie kalibrowych oraz 27 karabinków. Stan naboi: 320 do karabinków i 3450 do pistoletów. Odnotowano braki w wyposażeniu pułku. Tylko w 4 szwadronie kpt. Kalksteina brakowało 60 par butów i 38 koszul. W takim stanie pułk obozował pod szańcami stolicy w Burakowie, pobierając żywność z magazynów warszawskich, a w furaż dla koni zaopatrywał się na okolicznych polach.

W dniu ofensywy Rosjan na Warszawę 6 września pułk Jazdy Poznańskiej zajmował pozycje od Powązek do Marymontu razem z sześcioma batalionami piechoty. W bitwie był aktywny. Ok. 14:00 jeden szwadron poznański, wysunięty pod Wawrzyszew, zwabił pod Marymont Kozaków, których rozbiła piechota. Następnego dnia (7 września) szwadron Jazdy Poznańskiej na czele dwóch kompanii weteranów czynnych z dwoma działami podszedł do Wawrzyszewa i odpędził forpoczty kozackie pod Młociny. Drugi szwadron poszedł na prawo od Młocin. Dwa pozostałe szwadrony pułku wyszły z Burakowa i dołączyły do towarzyszy broni.

Rankiem 8 września wojska rosyjskie weszły do Warszawy, nie napotykając oporu. Brzeżański: „Po kapitulacji udałem się z wojskiem do Modlina, a następnie do Płocka, gdzie przebywszy Wisłę, przymaszerowałem z gen. Dembińskim do Gąbina”.

Za obronę Warszawy dla Jazdy Poznańskiej przydzielono rozkazem z 9 września 1831 r. dziesięć Złotych i Srebrnych Krzyży Virtuti Militari. Rozkazem z 12 września Złote Krzyże otrzymali por. Stefan Garczyński i por. Arnold Skórzewski. 15 września przyznano 14 Srebrnych i Złotych Krzyży VM. 3 października Złoty Krzyż otrzymał por. Arsen Kwilecki z Kwilcza. 4 października por. Tadeusz Pągowski otrzymał Złoty Krzyż VM, a trzech żołnierzy Srebrne Krzyże VM.

Stanisław Sczaniecki po bitwie o Warszawę  zachorował na „nerwową febrę” i pozostał jakiś czas w twierdzy Modlin pod opieką siostry Emilii i Klaudyny Potockiej. Jeszcze we wrześniu, w grupie z innymi chorymi żołnierzami – bezrękim Antonim Golcem pochodzącym ze Złotego Potoku k. Częstochowy i jednonogim Krawczykiem, wyruszyli ku granicy z Prusami, a po jej przekroczeniu odbyli kwarantannę w Toruniu. W drodze do domu Sczanieccy jechali przez Lubostroń (k. Żnina), odwiedzając Skórzewskich, przez Budziszewko (między Wągrowcem a Obornikami), odwiedzając Łubieńskich i przez Łukowo (k. Obornik), odwiedzając Grabowskich.

Konstanty jako dowódca szwadronu pozostał przy wojsku i brał udział w ostatniej bitwie powstania listopadowego. Niedaleko Świedziebna, 4 października, w czasie przekraczania granicy do Prus przez Wojska Polskie, Kozacy zaatakowali i dowódca straży tylnej gen. Dembiński dał Rosjanom odpór : „…rozwinąłem mą jazdę … Już pozycję wraz z pułkiem poznańskim zostawionym do asekuracji tej baterii … Zawróciłem też i jazdę Poznańską, … Wysłałem więc jazdę Poznańską z czterema działami na wieś Księte …”.

Brzeżański napisał: „Naczelnik siły zbrojnej nakazał odwrót, w skutek którego nastąpiło wkroczenie armii w granice państwa pruskiego. … rozkazałem nieugiętym moim towarzyszom broń potrzaskać, a chorągiewki na pamiątkę zachować. … Pełen żalu powróciłem do zagrabionej  przez Rząd Pruski wioski. … zrobiono mi proces … W pierwszej instancji, po skazaniu na rok więzienia odsądzono mię od wszystkich praw politycznych”.

Wojsko Polskie 6 października przekroczyło granicę z Prusami w Brodnicy. Łącznie trafiło tam co najmniej 19 357 szeregowców i podoficerów, 9 generałów, 89 oficerów sztabowych i 416 oficerów niższych rangą oraz 95 armat, 5 820 koni kawaleryjskich, 2 565 koni artyleryjskich. Dziewiątego października skapitulowała twierdza Modlin.

11 listopada 1831 r. sporządzono spis stacjonującego w Brodnicy wojska. Stan Jazdy Poznańskiej, której dowódcą został mjr Jan Edward Jezierski, wynosił: 16 oficerów (1 września w służbie było 46), 177 żołnierzy (1 września było 336) i 17 koni. Większość oficerów i żołnierzy Jazdy Poznańskiej poddanych Prus wróciło w Poznańskie jeszcze w październiku. W ten sposób zakończył swe istnienie pułk Jazdy Poznańskiej, będący w wojnie 1831 r. reprezentacją  tej  dzielnicy w walce o wolność narodu.

Prawdopodobnie Lubostroń, oddalony o ok. 65 km na zachód od Torunia, został wyznaczony przez przyjaciół i krewnych walczących w szeregach Jazdy Poznańskiej jako miejsce zbiórki już na terenie W.K.Poznańskiego. Właścicielami majątku Lubostroń byli Fryderyk i Antonina Skórzewscy, a ich syn Arnold był porucznikiem Jazdy Poznańskiej. Bratankiem Antoniny hr. Skórzewskiej z d. Garczyńska był porucznik Jazdy Poznańskiej Stefan Garczyński. Stefan Garczyński zaciągnął się 15 lutego1831 r. – 15 marca awansowany na ppor. i przeniesiony do Sztabu Korpusu Jazdy, 20 czerwca przeniesiony ze sztabu Dywizji Umińskiego do „zakładowego” szwadronu Jazdy Poznańskiej, 30 sierpnia awansowany na porucznika. 23 września płk Ludwik Kamiński (zastępca szefa Sztabu Głównego) podpisał jego zwolnienie z wojska. Kuzynowie Stefan i Arnold zapewne w tym samym czasie złożyli wnioski o zwolnienie ze służby. Po cywilnemu dołączyli do kolumny Sczanieckich i Potockiej, i razem 9 października dotarli do Lubostronia.

Kapitan Konstanty Sczaniecki zaraz po przekroczeniu granicy poprosił o dymisję z Wojska Polskiego i udał się do Lubostronia, łącząc się z oczekującym go rodzeństwem Emilią i Stanisławem u Skórzewskich. Konstantemu za udział w powstaniu Prusacy wytoczyli proces. Marek Rezler, autor biografii Emilii Sczanieckiej, napisał: ”…został  skazany na 4 lata twierdzy i 20 tys. talarów grzywny… Z Nysy wrócił latem 1834 roku”. Kara nałożona na Konstantego została znacznie zmniejszona. Zmarł w maju 1873 roku w Pakosławiu u siostry. Brody w 1874 r. przeszły na własność rodziny Pflug. Wcześniej Sczanieccy utracili Wąsowo. Rezler ocenił: „ …pan Konstanty był dobrym żołnierzem i szczerym patriotą, lecz nie najlepiej spisał się jako gospodarz”.

Stanisław Sczaniecki po powrocie do domu, po krótkotrwałym uwięzieniu, wziął ślub 20 września 1835 roku w kościele farnym we Lwówku z panną Melanią Drwęską. Dwa miesiące później Wincenty Radoński ożenił się Anastazją Drwęską – siostrą Melanii. Stanisław, ciągle z problemami zdrowotnymi, został wywieziony do Poznania pod opiekę lekarzy i tam zmarł na „nerwową febrę” 21 maja 1836 roku w domu nr 74 w dzielnicy Święty Wojciech.  Czwartego października 1836 r. w Głuponiach  urodziła się córka Stanisława – Honorata. Cztery lata później w Głuponiach zmarła Melania, wdowa po Stanisławie.

Łącznie za udział w powstaniu listopadowym odznaczono 68 żołnierzy Jazdy Poznańskiej Srebrnymi i Złotymi Krzyżami Virtuti Militari. Należy odnotować fakt, że przez cały czas powstania 15-17 oficerów z Jazdy Poznańskiej było odkomenderowanych, przeważnie  na stanowiska adiutantów wyższych dowódców dywizji, korpusów. Świadczy to o ich uznaniu jako dobrze przygotowanych do tej funkcji. Rola adiutanta, np. przy generale korpusu, to nie tylko praca w sztabie, to również rozwożenie rozkazów do podległych jednostek pod ostrzałem wroga. Tak zginął Ignacy Mielżyński pod Szawlami na Litwie.

ARTYLERIA

Jan Nepomucen Łącki (brat dziedzica  lwóweckiego) w trakcie powstania listopadowego służył w artylerii ciężkiej w randze podporucznika / porucznika w drugiej kompanii pozycyjnej. Gdy powstanie wybuchło, prawdopodobnie przebywał w jednym ze swoich majątków w Królestwie w Kuflewie lub Woli Rożnowskiej. Możliwą jest także wersja, że do powstania poszedł ze Lwówka, zabierając ze sobą ochotników – chirurga/medyka Helmicha i chłopa z majątku Łąckich Szaufera. Mógł zaciągnąć się do artylerii już w grudniu 1830 roku i brać udział walkach z armią rosyjską od chwili jej wkroczenia do Królestwa. W lutym 1831 r. 2 kompania pozycyjna artylerii pieszej była w składzie 2 Dywizji Piechoty, uzbrojona w sześć armat 12 funtowych i sześć jednorogów ½ pudowych. Dowódca kompanii ppłk Franciszek Piętka to jeden z nielicznych dowódców oddziałów, którzy pozostali na swych stanowiskach przez cały czas powstania. W lutym 1831 r. oddział płk. Piętki i ppor. Łąckiego brał udział w walkach z Rosjanami: Siennica, Kałuszyn, Mińsk, Miłosna, Wawer, Grochów – 20 do 25 lutego 1831 r.

W walnej bitwie pod Grochowem 25 lutego kompania Piętki wyróżniła się, strzelali ostro i celnie, aż zabrakło amunicji. Straty własne to 9 żołnierzy zabitych i 14 rannych. Jan Łącki odznaczony został Złotym Krzyżem Virtuti Militari rozkazem z 8 marca 1831 roku. Z tej kompanii w tym dniu odznaczonych zostało Złotymi i Srebrnymi Krzyżami VM, łącznie 19 oficerów, podoficerów i żołnierzy.  Pod Grochowem Jazda Poznańska stała w osłonie artylerii. Czy Jan Łącki i Sczanieccy mieli okazję się zobaczyć?

Po bitwie grochowskiej przeprowadzono reorganizację artylerii i 2 kompania pozycyjna weszła w skład rezerwy artylerii, której dowódcą równocześnie mianowano płk. Franciszka Piętkę. W kwietniu 2 kompania pozycyjna brała udział w wyprawie na korpus Rosena, w maju na gwardię księcia Michała. Od 18 maja pozostała w składzie 2 Dywizji Giełguda, który do 26 maja stacjonował w Łomży z przeznaczeniem wyjścia na Litwę.

Por. Jan Łącki w drugiej połowie kwietnia, prawdopodobnie złożony chorobą, leżał w lazarecie w Siennicy, pow. miński. W Siennicy na cmentarzu przykościelnym znajduje się zbiorowa  mogiła żołnierzy WP z 1831 roku. Pochowano ok. 100 żołnierzy zmarłych na cholerę w miejscowym klasztorze, zamienionym podczas walk na szpital wojskowy.

Kapitan Józef Święcicki z 4ppl napisał w swym pamiętniku: „…pomaszerowaliśmy pod Cegłów, gdzie zachorowałem na cholerę morbus i 14 kwietnia odwieźli mnie do klasztoru panien w Mieni, na ten nieszczęśliwy rodzaj choroby przeznaczony. Skąd dnia 15 sekretnie … odwieziono do Warszawy i złożono w domu u mojej żony, a tam za staraniem i szczególną gorliwością doktorów … uratowany zostałem cudownym sposobem. Do tej choroby wiele się przyczyniło, że maszerując poprzednio, a spragniony, więc zmuszony byłem często pić wodę, a z miejsc znajdujących się przy drodze, w których Moskale trupów naumyślnie wrzucali… W pierwszych dniach czerwca, po sześciotygodniowej, a tak niebezpiecznej i ciężkiej chorobie powróciłem do pułku …”.

Gdziekolwiek Jan Łącki był hospitalizowany, w Siennicy lub w pobliskiej Mieni, mógł być jak Święcicki przewieziony do Warszawy, np. do Lazaretu Poznańskiego Łubieńskich pod opiekę Emiii Sczanieckiej. Po podleczeniu mógł wyruszyć do swego majątku w Woli. Chory por. Jan Łącki już nie uczestniczył w bitwie 29 maja pod Rajgrodem, gdzie do osłony artylerii skierowano 1 szwadron poznański z porucznikami  Konstantym i Stanisławem Sczanieckimi w składzie. Nie mógł też brać udziału w bitwie o Wilno 16-19 czerwca i pod Szawlami 7 lipca. Artyleria Piętki z korpusem Giełguda 13-15 lipca 1831 r. przekroczyła pod Kłajpedą granicę z Prusami i zakończyła swój udział w powstaniu.

Jan Łącki zmarł 30 czerwca 1831 roku w swoim majątku Wola (Wola Rożnowska) w parafii Brudzew, ok. 15 km na południe od miasta Koło w Królestwie Polskim, wtedy ok. 80 km od granicy z W.K.Poznańskim. Pochowany został na cmentarzu parafialnym Brudzew.

Metryka zgonu Jana Łąckiego, 01.07.1831, parafia Brudzew.

Metryka zgonu Jana Łąckiego, 01.07.1831, parafia Brudzew.

Antoni Łącki cztery lata później sprowadził z Królestwa Polskiego szczątki brata do Lwówka i 21 maja 1835 roku dokonano ponownego pochówku Jana Łąckiego w krypcie kościoła lwóweckiego.

 

Metryka ponownego pochówku Jana Łąckiego, 21.05.1835, Lwówek.

Metryka ponownego pochówku Jana Łąckiego, 21.05.1835, Lwówek.

Stanisław Karwowski napisał w swej książce „Lwówek i jego dziedzice” wydanej w roku 1914, na str. 42 : „Na blasze od trumny w podziemiach kościoła farnego jest taki napis: Tu spoczywają zwłoki śp. Jana Nepomucena Korzbog Łąckiego, porucznika wojsk polskich. Zmarł 1 Lipca 1831 r. we Woli Rosokowskiej w obronie ojczyzny w 25 r. życia. R.i.p.”.

Można się zastanawiać, co było przyczyną zgonu Jana Łąckiego, choroba czy rany? Uważam, że w trakcie kwietniowej wyprawy na korpus Rosena, w której jego oddział artylerii brał udział, zakaził się cholerą przywleczoną do Polski przez armię rosyjską. Postępując za oddziałami rosyjskimi, bardzo często Wojska Polskie nieostrożnie zajmowały kwatery po uciekających Rosjanach, co powodowało masowe zarażenia cholerą wśród żołnierzy polskich. Prawdopodobnie chory na cholerę Jan Łącki, zdecydował się na opuszczenie wojska w maju 1831 r. i powrót do swego majątku Wola, uważając, że w domu będzie miał lepszą opiekę. Choroba zmogła go jednak. Ciekawe, miesiąc wcześniej – 31 maja 1831 roku w pobliskim Brudzyniu, w domu swoich teściów Kurzawińskich – zmarł młody żołnierz sierżant Stanisław Kaliński, „…już bardzo chory do swojej żony do Brudzynia przybyły, przed paroma dniami …”. Czy to towarzysz Jana Łąckiego z jego oddziału, też chory na cholerę?

CZWARTY PUŁK PIECHOTY LINIOWEJ

 Wojciech Cybulski ze Lwówka, wtedy student Uniwersytetu Berlińskiego, później docent na tym uniwersytecie i profesor na Uniwersytecie Wrocławskim, zaciągnął się do najsłynniejszego ze wszystkich pułków powstania. Losy Wojciecha Cybulskiego, w tym jego udział w powstaniu listopadowym, opisałem już obszernie wcześniej w opracowaniu dotyczącym samego Wojciecha Cybulskiego. Jest ono dostępne na portalu Cyfrowego Archiwum Lwóweckiego pod http://historia.lwowek.com.pl/2021/06/01/wojciech-cybulski-a-sprawa-polska-autor-henryk-loba/. Przypomnę tylko podstawowe fakty związane z jego udziałem w powstaniu oraz podam nowe informacje.

Wojciech na wieść o powstaniu opuścił Berlin i przybył do Lwówka, by od Sczanieckich, z którymi przyjaźnił się od dzieciństwa, uzyskać pomoc w przedostaniu się do Królestwa. Konstanty był już w Warszawie lub się tam wybierał. Pewnie poradzono mu, by skontaktował się z Ludwikiem Mycielskim, byłym oficerem Wojska Polskiego, który „swoich” ochotników z Wojciechem, poprowadził do koszar  4 pułku piechoty liniowej – słynnych czwartaków, mieszczących się przy ul. Zakromczyńskiej na Starym Mieście w Warszawie. W grudniu 1830 roku nie było jeszcze łatwo przyłączyć się do Wojska Polskiego osobom spoza Królestwa Polskiego. W obawie przed reakcjami Prus i Austrii oficjalnie nie przyjmowano do Wojska Polskiego uciekinierów z „dzielnic zabranych”.

W pamiętniku Kajetana Rzepeckiego (urodzony w 1800 roku we Lwowie), spisanym przez wnuka Karola, czytamy: „Przebywszy w wojsku austrjackim lat dziesięć, przeszedł granicę Królestwa Polskiego”. Prowadził uzbrojoną grupę 46 dezerterów z armii austriackiej. W Warszawie gen. Wojczyński kazał złożyć broń oddziałowi i postraszył odesłaniem do Galicji /Austrii. Żołnierze zagrozili zbiorowym samobójstwem, na co zareagowali inni obecni polscy oficerowie, mówiąc, żeby tego nie czynili, że generał ma tylko zły humor. Po załagodzeniu konfliktu zaprowadzono ich do gen. Pawłowskiego, który „ nas zapytał do jakich pułków mamy ochotę wstąpić … po naradzeniu się ze stryjem (Onufrym, kapitanem artylerii stacjonującym w Warszawie) oddał mnie do  4-go pułku piechoty … 2-go batalionu, majora Józefa Borzęckiego, do kompanii Szpornego … działo się to 15-go grudnia 1830 r.”.

Wobec takiej oficjalnej postawy dowództwa WP, jak w przypadku Rzepeckiego i Jazdy Poznańskiej, jest uprawnionym założenie, że tylko znajomości Ludwika Mycielskiego umożliwiły zaciągnięcie się w grudniu 1830 r. jego grupy do 4ppl.  Ludwik Mycielski wykorzystał pamięć po swym stryju (dowódca 4ppl służył w pułku dowodzonym przez stryja Ludwika – Ignacego) i uzyskał zgodę, aby jego grupa dołączyła do III Batalionu, będącego w walkach od początku lutego 1831 r. Ostatni dowódca 4ppl, ppłk Józef Święcicki, który w lutym 1831 roku w stopniu kapitana dowodził grenadierską kompanią III Batalionu, w swym pamiętniku tak napisał o Ludwiku Mycielskim:  ”Kapitan Ludwik hrabia Mycielski, pozostając przez te kilka dni przy naszym batalionie jako wolontariusz, … natychmiast odszedł z batalionu, chcąc mieć czynny udział z tymi batalionami, które szły naprzód”.  Batalion III nie atakował pod Grochowem, gdyż został wyznaczony do asekuracji artylerii. „Poznańczycy” dołączyli więc do II Batalionu dowodzonego wtedy przez majora Kacpra Radlińskiego, a którego Ludwik Mycielski znał ze wspólnej służby w 4ppl.

Ludwik Mycielski zginął pod Grochowem 25 lutego1831r., wpisany do rozkazu dziennego gen. Jana Skrzyneckiego jako przykład bohaterstwa i poświęcenia żołnierza. Świadkiem jego śmierci zapewne był Wojciech Cybulski. W tej najkrwawszej bitwie powstania listopadowego, straty 4ppl to: zabitych – 2 oficerów i 256 żołnierzy, rannych – 12 oficerów i  422 żołnierzy.

Wojciech Cybulski w swych wspomnieniach przemilczał okres od grudnia 1830 r. do maja 1831 r., zapewne ze względu na bezpieczeństwo własne i innych. Napisał tylko lakonicznie: „… w maju 1831 w wyprawie na gwardię dostałem się pod Rutkami do niewoli”.

W Wielki Wtorek, w nocy z 30 na 31 marca 1831 r., Wojska Polskie wyszły z Warszawy „w największej cichości na most na Wiśle będący, a cały słomą wysłany”, by nad ranem zaatakować wieś Wawer. Pogonili zaskoczonych Rosjan aż pod Dębe Wielkie, gdzie z lasu wyszedł 4ppl, tworząc prawe skrzydło korpusu. Po lewej stronie atakował 8ppl, lecz bez sukcesu. Gen. Prądzyński przekazał oficerom 4ppl oczekiwanie Naczelnego Wodza, aby jeszcze tego samego dnia odebrać wieś Dębe. Batalion II pod dowództwem majora Radlińskiego z „Poznańczykami” i Wojciechem w składzie zaatakowali wieś środkiem, I Bat. okrążył wieś z prawej strony, III Bat. z lewej strony. Wyparci Rosjanie uformowali za wsią front, który został zaatakowany przez polską jazdę i pobity. „A my na placu zdobytym całą noc spokojnie, lecz bez ognia przestali”. Taki był udział Wojciecha Cybulskiego w bitwie pod Dębem w szeregach 4ppl.

Mimo wygranej późniejszej bitwy pod Iganiami, Wojska Polskie, w tym i 4ppl, w drugiej połowie kwietnia wycofały się przez Kłuszyn, Kuflew, Cegłów do Warszawy. Gorzkie słowa Kajetana Rzepeckiego, podoficera a później oficera 4ppl, o następnych tygodniach spisał jego wnuk: „Po miesiącu bezruchu decyzja o „wyprawie na gwardie” księcia Michała… Ruszyliśmy w połowie maja przez Pragę, Żegrze, Sierock na rosyjskie gwardie. Skończyło się na tem, że gwardie znikły nam z oczu…”.

W końcu jednak Wojska Polskie 20 maja dopadły straże tylne „gwardii” pod Rutkami i doszło do walk, w których wziął udział także II Batalion 4ppl Wojciecha Cybulskiego. To była niewielka, ale istotna potyczka. Straty polskie to 36 zabitych i 90 rannych. Inne źródła podają, że pod Rutkami poległo i dostało się do niewoli około 200–300 polskich żołnierzy. Śmiertelnie ranny został dowódca II Batalionu Kacper Radliński, zginęli też kpt. Światłowski i ppor. Gałczyński z tego batalionu. Ranny i pokłuty bagnetami Wojciech Cybulski został wzięty do niewoli. Marcin Motty napisał: „Umieszczono go z początku gdzieś tam w lazarecie, a gdy się z grubszego wyleczył, wędrować musiał w kajdankach przez błota i śniegi do Bobrujska”. W Bobrujsku Wojciech pozostał rok i tam nauczył się języka rosyjskiego, co bardzo przydało mu się w jego późniejszej pracy naukowej. Doznał też od Rosjan przyzwoitego traktowania, gdy ci poznali się na jego wykształceniu.

Na podstawie ukazu cara Mikołaja z maja 1832 roku, powstańców obywateli z Królestwa wcielano do armii carskiej na 10 – 20 lat. Cybulskiego, jako domniemanego obywatela Prus, zwolniono w czerwcu 1832 r. Udał się do Wilna i zameldował u komendanta miasta. Posłano wtedy do władz pruskich w Poznaniu pytanie, czy Wojciech Cybulski istotnie jest obywatelem Prus. Nadeszła negatywna odpowiedź i powtórnie wtrącono go do więzienia. Prawdopodobnie ta negatywna odpowiedź spowodowana była błędnym zapisaniem przez Rosjan nazwiska lub imienia Cybulskiego. Może Wojciech podał jako miejsce urodzenia Lwówek lub Posadowo, co czasem tak czynił (W. Cybulski urodził się w Koninie pod Lwówkiem). Skrupulatni Prusacy nie znaleźli takiego obywatela dokładnie odpowiadającego opisowi Rosjan. Takie sytuacje zdarzały się – patrz niżej opisany przypadek Marcina Formanowicza z Michorzewa. Więźniowie w Wilnie byli skazani na łaskę mieszkańców miasta, którzy zapewniali im wyżywienie i ubiór.  Pewna dama, aktywna w pomocy więźniom, przedstawiła los Cybulskiego rosyjskiemu generałowi Tymanowi. Generał osobiście zajął się nim i spowodował zwolnienie go z aresztu. Pewnym jest, że bez interwencji gen. Tymana posłano by Cybulskiego na Sybir lub wcielono do wojska carskiego. Wojciech pisał listy do Łąckich, do matki, do znajomego z okresu gimnazjalnego radcy regencji Pantaleona Szumana z prośbą o potwierdzenie, że pochodzi z Poznańskiego.  W odpowiedzi od Szumana przyszedł list i nawet pieniądze na powrót. Niespodziewanie w Wilnie pojawił się kapitan Krause, oficer żandarmerii z rozkazem, aby Wojciecha dostarczyć do Warszawy. Pod koniec stycznia 1833 roku pod strażą odstawiono go do biura tajnej policji spraw politycznych Warszawy. Po pięciu miesiącach więzienia, badań śledczych, indagacji, jak się okazało w ramach śledztwa przeciw aresztowanemu w Poznaniu Pantaleonowi Szumanowi – oskarżonemu o spisek i organizowanie powstania, a także śledztwa w sprawie Karola Libelta, odesłano go pod konwojem do Poznania. Wojciech napisał: „…przybyłem w sam dzień Piotra i Pawła dnia 29 czerwca 1833 na ratusz do Poznania”. Po dwóch tygodniach siedzenia w poznańskim ratuszu otrzymał nakaz, by w ciągu 24 godzin opuścić Poznań i udać się do Lwówka.

W liście z 20 marca 1834 r., pisanym we Lwówku, Cybulski prosi Szumana o protekcję u władz, pragnie udać się na uniwersytet i ukończyć studia: „ Wstrzymałem się zatem z wykonania mego zamiaru, zwłaszcza że upewniono mię, że już nie będę miał procesu i znowu będę mógł rozpocząć moje nauki. Być może, ale cóż mi po tym, gdy zawsze jeszcze stoję pod dozorem policji i nigdzie, nie mając amnestii w ręku, na długo oddalić się nie mogę. Dziewięć miesięcy straciłem już na nudnym, bez wielkiej dla siebie korzyści, zatrudnieniu. … Chciałbym powrócić przynajmniej na rok koniecznie jeszcze na uniwersytet”.

W drugiej połowie 1834 roku Cybulski został skazany przez sąd pruski na 6 miesięcy twierdzy w Świdniku, lecz dopiero  jesienią 1835 roku tam go osadzono.  Ze Świdnika 16 grudnia 1835 r., w drugim miesiącu odsiadki, napisał do Flottwella prośbę o przedterminowe zwolnienie i możliwość kontynuowania studiów.  Karę więzienia zmniejszono mu o połowę. W lutym 1836 roku przyjechał do Lwówka. W połowie 1836 roku Cybulski został przywrócony na studia i wrócił do Berlina. We wrześniu 1838 ukończył studia i uzyskał tytuł doktora filozofii, od 1841 był docentem na Uniwersytecie Berlińskim, w 1860 mianowany na profesora objął katedrę na Uniwersytecie Wrocławskim. Zmarł we Wrocławiu w 1867 roku.

OBYWATELE  LWÓWKA  I  OKOLIC W  INNYCH  FORMACJACH  POWSTANIA

Nazwiska obywateli z okolic Lwówka – uczestników powstania listopadowego, którym za udział w powstaniu wytoczono procesy lub którzy byli poddani dochodzeniom, znajdujemy w dokumentach policji i sądów pruskich zgromadzonych w Archiwum Państwowym w Poznaniu. Prusacy przeprowadzili wówczas ok. 1,5 tys. dochodzeń. Po długotrwałych procesach wszystkie majątki zakwestrowane wróciły do swych właścicieli, a wyroki więzienia i kar pieniężnych znacznie złagodzono w wyniku apelacji lub próśb skazanych. Wykaz oficjalny pruski z 8 listopada 1831 r. podaje 1030 nazwisk poddanych procesom sądowym, w tym ok. 100 oficerów i żołnierzy, którzy opuścili armię pruską, by dołączyć do powstania.

Jak działało sądownictwo pruskie wskazuje przykład Karola Marcinkowskiego. Po powrocie z emigracji został skazany na 9 miesięcy twierdzy i powołanie na 2 lata do wojska w charakterze chirurga wojskowego. Wskutek petycji mieszkańców Poznania odstąpiono od powołania do wojska, a wyrok skrócono do 3 miesięcy twierdzy. Wezwanie do więzienia w Świdnicy dostał 17 czerwca 1837 r., gdzie zgłosił się dopiero 1 sierpnia 1837 r.

W Archiwum Państwowym w Poznaniu Oddział w Pile pod sygnaturą 53/290/0/9.5/1614  znajduje się zbiór dokumentów za lata 1831-32 zatytułowany: „Die Nachweisung der nach Polen ausgetretenen diesseitigen Untertanen, gegen welche die Konfikations- und Kriminalprozesse eingeleitet, und welche rechtskraftig verurteilt sind”. Czyli: „Dokumentacja poddanych (królestwa pruskiego), którzy wrócili z Polski, przeciwko którym wszczęto procesy konfiskacyjne i karne i którzy zostali prawomocnie skazani”. Zapoznałem się tylko z  częścią tego olbrzymiego materiału (kartami od 30. do 82.) – dokumentem zatytułowanym: „Dokumentacja zbiegłych do Polski poddanych (królestwa pruskiego), przeciwko którym wniesione jest powództwo o konfiskatę ich mienia”.

Jest to lista zawierająca 254 nazwiska, w tym sławnych poznaniaków. Są tam: pod pozycją 4. Ksawery Bojanowski, 6. Augustyn Brzeżański, 15. Dezydery Chłapowski, 18. Tytus Działyński, 34. Tertulian Koczorowski, 55. Karol Libelt, 61. Maciej Mielżyński, 62. Franciszek Mycielski, 64. Leon Mielżyński, 69. Józef Mycielski, 70. Andrzej Niegolewski, 81. Emilia Sczaniecka, 82. Stanisław Sczaniecki, 94. Konstanty Sczaniecki, 251. Ludwik Mycielski, 252. Kazimierz Potulicki, o których udziale w powstaniu listopadowym wiemy sporo. Dokument ujawnia także wiele nazwisk obywateli ze Lwówka i okolic, którzy znaleźli się na liście w tym szacownym towarzystwie, co jednoznacznie potwierdza ich udział w powstaniu.

 

Pierwsza strona listy „Dokumentacja zbiegłych do Polski poddanych (królestwa pruskiego), przeciwko którym wniesione jest powództwo o konfiskatę ich mienia”.

Pierwsza strona listy „Dokumentacja zbiegłych do Polski poddanych (królestwa pruskiego), przeciwko którym wniesione jest powództwo o konfiskatę ich mienia”.

Pod poniższymi numerami w tym dokumencie zapisano nazwiska obywateli ze Lwówka i okolic „zbiegłych” do powstania listopadowego, miejsca ich zamieszkania i zatrudnienie przed wyjściem do Królestwa oraz termin rozprawy sądowej:

  1. 1. Adamczak Melchior – „Zgierzynka, urlopowany artylerzysta, termin rozprawy 9 lipca 1831 ”. Urodzony w Pakosławiu, zmarł w Łężcach okręg Lubosz w 1878 r. w wieku 72 l. Żonaty z Nepomuceną Kanicką, która zmarła w 1886. Melchior przed rokiem 1830 mieszkał w Zgierzynce – wsi, w której dzierżawcą majątku był Ignacy Seredyński. Właśnie z Seredyńskim mógł pójść do powstania i dołączyć do Jazdy Poznańskiej. Po powrocie z powstania zamieszkał w okolicach Kwilcza, we włościach ułana porucznika Jazdy Poznańskiej Arsena Kwileckiego (odznaczony Złotym Krzyżem VM) lub w pobliskim Mościejewie, które było własnością Sczanieckich i gdzie wg historyka Marka Reznera jakiś czas po powrocie z powstania mieszkał Stanisław Sczaniecki.
  2. Bogurski Karol – „Lwówek, czeladnik rzeźnicki, termin rozprawy 9 lipca 1831”. We Lwówku i okolicach mieszkały liczne rodziny Boguckich-Bogackich, lecz nie udało mi się odnaleźć Karola. Był powstaniec podoficer Bogudzki Karol, odznaczony Srebrnym Krzyżem VM z 1 pułku strzelców pieszych. Czy to ten sam? Bogurskich nie było we Lwówku i zapewne jest błąd w zapisie nazwiska.
  3. 10. Bochyński Dominik – „Lwówek, bez rzemiosła, termin rozprawy 9 lipca 1831”. Urodził się w 1795 roku we Lwówku z ojca Melchiora i matki Zuzanny Koronowicz. Od 1824 r. mieszkał w Wytomyślu, gdzie pełnił funkcję „pisarza Dworu Tomyskiego”. W 1825 r. ożenił się z Apolonią Nowakoską – świadkiem na ślubie był Jan Zajęcki ze Lwówka. Apolonia zmarła w 1859 r., Dominik w 1863 – zapisany w metryce zgonu jako Bocheński. Oboje zmarli we Lwówku. Zgon zgłosił syn Franciszek, lwówecki krawiec. Dominik i Apolonia mieli dzieci: Karola, Melanię, Jadwigę, Franciszka.
  4. 11. Burdajewicz Jakub – „Opalenica, bez rzemiosła”. Cieśla z Rudnik k. Michorzewa, w 1829 r. w Buku wziął ślub z Lucyną Semler. W 1837 w Michorzewie urodziła się im córka Marianna.
  5. Danysz Ignacy – zam. „Lubosina (k. Pniew), bez rzemiosła, termin rozprawy 16 sierpnia 1831”. Porucznik Jazdy Poznańskiej – opisany powyżej w rozdziale o Jeździe Poznańskiej. Urodzony w 1802 r. w Pniewach, syn organisty i piwowara Pawła oraz Józefy. Odznaczony Złotym Krzyżem VM rozkazem z 15.09.1831 za obronę Warszawy. Zmarł w 1855 r. w Poznaniu Małe Garbary nr 6. Był nauczycielem. Ignacy i Paulina mieli czworo dzieci.
  6. Marcin Furmanowicz – Michorzewo, szewc, termin rozprawy 9 lipca 1831”. Właściwie Formanowicz, majster szewski, powstaniec wzięty do niewoli rosyjskiej i wcielony do armii carskiej. Niepotwierdzony jako obywatel Prus wskutek błędnego wpisania przez Rosjan imienia Mikołaj zamiast Marcin. Po wyjaśnieniu pomyłki (w czym pomocny okazał się list, jaki Kornelia Sczaniecka napisała do męża Konstantego w styczniu-lutym 1831 r., a którego Marcin nie dostarczył adresatowi, mając go przez te wszystkie lata przy sobie), został zwolniony po 10 latach i 9 listopada 1841 roku zjawił się w Warszawie.
  7. Gierszewski Marcin – „ Lwówek, czeladnik stolarski, termin rozprawy 9 lipca 1831”. Urodził się w 1811 r. we Lwówku, syn krawca Marcina i Franciszki Wojterskiej, ożeniony w 1847 z Pauliną Vollmann, też ze Lwówka. Cieśla Marcin Gierszewski zmarł w 1856 r. na tyfus. Nie znalazłem jego potomków. Brat Marcina Adam, kowal w Zębowie, zmarł w 1904 w wieku 93 lat we Lwówku. Stanisław Karwowski napisał w 1914 roku : „Ród Gierszewskich z dawna osiadł w Lwówku; dziś jeszcze mieszkają tam ojciec i syn Gierszewscy; ojciec bardzo dzielny i zacny nauczyciel, dziś emeryt, syn znaczniejszy kupiec”.
  8. Górny Wojciech – „Lwówek, szewc, termin rozprawy 9 lipca 1831”. W 1816 r. ożenił się z Elżbietą Kicińską. Mieli córkę Zofię urodzoną w 1817. Wojciech zmarł w 1849 w wieku 60 lat, Elżbieta w 1868. Oboje zmarli we Lwówku.
  9. 30. Helmich „chirurgus – „Posadowo, termin rozprawy 9 lipca 1831”. Może to był opiekun medyczny Reginy Łąckiej, wdowy po Melchiorze dziedzicu Lwówka i okolic, która zmarła 14 czerwca 1830 r. w Posadowie na apopleksję?
  10. Kalkstein Wincenty „Psarskie (k. Pniew) ziemianin i deputowany Landtagu, termin rozprawy 14 czerwiec 1831”. Kapitan Jazdy Poznańskiej, urodzony 22 stycznia 1795 r., zmarł 10 marca 1857 r. w Wiesbaden. W 1816 r. w Skokach k. Wągrowca wziął ślub z Konstancją Świnarską, właściciel majątków Psarskie, Koninka i Gołuchowa. Wspomniany wyżej w części o Jeździe Poznańskiej.
  11. 35. Kozłowski, nie podano imienia – „Lwówek, nauczyciel, termin rozprawy 7 lipca 1831”. We Lwówku i w Grońsku, w tamtym czasie, mieszkali Kozłowscy.
  12. 44. Kloniek Łukasz – „Lwówek, bez rzemiosła, termin rozprawy 9 lipca 1831”. Zapewne to Kłonicki, których we Lwówku i okolicy było sporo, lecz Łukasza nie zidentyfikowałem. Nie wrócił z powstania?
  13. 45. Koerber Karol – „Lwówek, bez rzemiosła, termin rozprawy 9 lipca 1831”. Urodzony w 1802 r. we Lwówku, syn Kazimierza rzemieślnika. W 1829 ożenił się z Marianną Panek, zmarł w 1834 we Lwówku.
  14. 46. Kierski Emil – „Zembowo, ziemianin”. Urodzony w 1810 r. w Koninku k. Pniew, syn Michała i Katarzyny, później zamieszkały w Chrzypsku, gdzie w 1851 urodził się jego syn Antoni. Emil to młodszy brat Romualda – ułana z plutonu Konstantego Sczanieckiego.
  15. 47. Komorowicz Józef – „Lwówek, bez rzemiosła”. Józef to pewnie syn Józefa nestora Komorowiczów, młynarzy, którzy żyli we Lwówku w XIX wieku. Nie wrócił z powstania?
  16. 48. Kowalski Jan – „Lwówek, bez rzemiosła” . Był robotnikiem najemnym, w 1815 r. we Lwówku wziął ślub z Marianną Stręczonką. Mieli córki Rozalię urodzoną w 1816 i Mariannę urodzoną w 1819.
  17. 56. Laskoski Wincenty – „Lwówek, czeladnik stolarski, termin rozprawy 9 lipca 1831”. Nie odnalazłem Wincentego. Nie wrócił z powstania?
  18. 57. Lisiński Kazimierz – „Lwówek, bez rzemiosła ”. Urodzony w 1810 r., syn Marcina kołodzieja i Reginy Matelskiej. W 1834 wziął ślub z wdową Brigidą Lidzbańską. Zmarł w 1853 w Chmielinku jako żebrak. Brigida zmarła w 1861 we Lwówku w wieku 66 lat.
  19. 58. Liczbański Marcin – Lwówek, bez rzemiosła ”. Urodzony we Lwówku w 1804 r., syn Wawrzyna szewca i Reginy Cieplińskiej. W 1843 wziął ślub z Franciszką Karaszkiewicz z Grodziska.
  20. 77. Paulewicz Klemens – „Lwówek, robotnik najemny ”. Urodzony w 1796 r. we Lwówku, syn Wojciecha i Ewy. Był także kowalem i murarzem, podlegał mobilizacji do wojska pruskiego jako „landwerzysta”. W 1821 ożenił się z Marianną Borkoską i mieli dzieci: Elżbietę (po mężu Świtała), Jana (zmarł w dzieciństwie), Melchiora, Michalinę (po mężu Bunk), Weronikę, drugiego Jana, Emilię (po mężu Dłużewska) i Augustyna. Klemens zmarł w 1842 na zapalenie płuc w grodziskim areszcie. Wdowa Marianna w 1851 wyszła za mąż za Wincentego Rutkowskiego.
  21. 87. Seredyński Ignacy – „Zgierzynka, właściciel pola uprawnego, termin rozprawy 9 lipca 1831 ”. Ignacy Seredyński, dzierżawca majątku Zgierzynka, w 1830 r. odnotowany został w księgach metrykalnych parafii Brody jako chrzestny. Ożenił się w 1847 w Lubaszu k. Czarnkowa z Michaliną Spiller z Chrzypska.
  22. Spotowski Ludwik – „Lwówek, asystent gospodarczy w folwarku, termin rozprawy 9 lipca 1831”. Nie odnalazłem Ludwika.
  23. 91. Sokołowski Antoni – „Lwówek, terminator szewski, termin rozprawy 9 lipca 1831”. Sokołowscy Marcin, Jan i Józef ze swymi licznymi rodzinami stanowili silną grupę w miejscowym cechu tkaczy. Lwówek wtedy był znanym ośrodkiem produkcji płótna. Antoni, najstarszy syn Jana tkacza i Franciszki Kostrzyńskiej, urodził się w 1812 roku, jego chrzestnym był Kazimierz Koerber – ojciec Karola wymienionego powyżej. Antoni Sokołowski prawdopodobnie z powstania nie wrócił.
  24. 92. Stablewski Józef – „Głuponie, ziemianin”. Był dzierżawcą majątku Głuponie.
  25. 93. Scheffner Walenty – „Lwówek, bez rzemiosła”. Pewnie właściwe nazwisko to Szaufer Walenty, urodzony w 1803 r. w Posadowie, syn Franciszka robotnika rolnego. W 1833 Walenty Szaufer ożenił się w Posadowie z Marianną Osesionką. Zmarł na zapalenie płuc w 1855, zapisany w metryce zgonu jako Szofer Walenty, robotnik z Posadowa.
  26. 105. Zajęcki Jan – „Lwówek, rzemiosło nieznane, termin rozprawy 9 lipca 1831”. Malarz z ulicy Tomskiej, szwagier Wojciecha Cybulskiego. Czy Jan razem z Wojciechem zaciągnął się do 4ppl? Może do 4ppl zaciągnął się też Marcin Bochyński (wymieniony powyżej) – przyjaciel Jana Zajęckiego, który był świadkiem na jego ślubie.

Dwadzieścia dwa nazwiska z powyższej listy to mieszkańcy Lwówka i okolicznych wsi. Są to nieodkryte dotąd nazwiska ludzi, którzy dołączyli do powstania listopadowego, a po powrocie z niego zostali poddani dochodzeniom policyjnym i procesom sądowym. Oczywiście, nie jest to kompletne zestawienie, ponieważ ta przejrzana lista zawiera 254 nazwiska, co stanowi ok. 20% wszystkich poznaniaków poddanych represjom po powstaniu. Nie jest moim celem na tę chwilę sporządzenie takiej pełnej listy, lecz wykazanie, że lwówczanie mieli niemały udział w powstaniu listopadowym. Istnieją też zestawienia policji i sądów pruskich uczestników powstania listopadowego, którzy uchylali się przed mobilizacją do armii pruskiej oraz których wcześniej komisje wojskowe uznały za niezdolnych do służby w armii pruskiej, a którzy pomimo tego pospieszyli do polskich szeregów i brali udział w powstaniu. Osoby te przekazano karnie do garnizonu w Poznaniu (do 18 pułku piechoty lub do 11 dywizjonu artylerii), a wśród nich mogli być także lwówczanie.

Sprawy te mają swoją dokumentację z postępowań sądowych i wydanych wyroków. Zainteresowani konkretnym nazwiskiem mogą przeprowadzić swoje poszukiwania w Archiwum Państwowym w Poznaniu.

Do powstania ze Lwówka i okolic poszli właściciele ziemscy (Sczanieccy, Łącki, Urbanowscy, Kalkstein), dzierżawcy, zarządcy, urzędnicy majątków (Radońscy, Kierscy, Seredyński, Stablewski, Bochyński ), robotnicy rolni, najemni  (Adamczak, Szaufer, Kowalski), rzemieślnicy i  synowie rzemieślników (Zajęcki, Górny, Sokołowski, Paulewicz, Liczbański, Lisiński, Komorowicz, Koerber, Gierszewski). Czym się kierowali, dołączając do powstania? Odpowiedzią niech będą słowa Emila Świnarskiego: „Pragnieniem jedynem jest jeżeli Bóg da dożyć te kampanię i jeżeli nie padnę w niej, jaka radość mię czeka i szczęście, kiedy na czele nowego naszego marszu „Jeszcze Polska nie zginęła” wkroczymy do Poznania. To będzie nagrodą moją za ofiarę, którą dziś z siebie robię”.

Myślę, że przekonuję tym opracowaniem, iż powstanie listopadowe na lekcjach historii w szkołach gminy Lwówek należałoby traktować nie tylko jako zdarzenie ważne w historii kraju, lecz także ważne w naszej lokalnej historii miasta i gminy.

Na koniec ciekawostka. Czy wiecie, że: podporucznik  Antoni Patek z Jazdy Augustowskiej (Srebrny Krzyż VM) i Franciszek Czapek – zegarmistrz, emigranci po powstaniu listopadowym, w 1839 roku w Szwajcarii / Genewa założyli słynną manufakturę wytwarzającą zegarki? Współcześnie znana jest jako „Patek-Philippe” produkująca luksusowe zegarki.

Opracowanie powstało dzięki pomocy pracowników Biblioteki Kórnickiej i Archiwum Państwowego w Pile. Podziękowania dla Pana Mariusza Formanowicza za udostępnienie dokumentów i informacji związanych z powstańcem Marcinem Formanowiczem.

 

Zebrał i spisał: Henryk Loba,    hen.lob80@gmail.com

Redakcja: Renata Chmielewska

Tłumaczenia: Magda Lena Błażejczyk

Wrzesień 2021 r.

 

Materiały źródłowe:

Dokumenty z Archiwum Państwowego w Poznaniu, Oddział Piła.

Dokumenty z Biblioteki Kórnickiej.

Pamiętniki uczestników powstania listopadowego z domeny publicznej.

Opracowania naukowe historyków XIX i XX wieku i inne z domeny publicznej.

Metryki kościelne i Urzędów Stanu Cywilnego.