Ziemia lwówecka w powstaniu listopadowym 1830 r. – Józef Szafarczyk
Dziś mija 181. rocznica wybuchu powstania listopadowego. W związku z tym, postanowiłem przedstawić Państwu artykuł, który już przed laty napisał niezawodny Józef Szafarczyk. Zapraszam do lektury.
———————————————————————————————————————————————-
Powyższy tytuł tylko pozornie nie odpowiada rzeczywistości. A jednak… Gdy 29. listopada 1830 roku Warszawa ogarnięta została zbrojnym buntem przeciw caratowi i gdy to dało początek powstaniu listopadowemu, wtedy wiadomości o tym błyskawicznie dotarły również do Wielkopolski. Dla Polaków nieustannie dążących do odzyskania utraconej w wyniku rozbiorów niepodległości powstanie listopadowe stało się tak ważne, że kto mógł, starał się aktywnie w nim uczestniczyć. Szli więc do walki zbrojnej ludzie nie tylko z kraju, ale także przebywający z różnych powodów poza nim. Przykładem choćby może być chęć przedostania się do powstania Adama Mickiewicza.
Chociaż Wielkopolska (a dokładniej Wielkie Księstwo Poznańskie) nie było terenem walk powstańczych, jednak z naszego regionu do powstania podążyło wiele osób. Ostrożne obliczenia mówią o ponad 10 tysiącach ludzi. Byli wśród nich mieszczanie, wieśniacy, ziemianie, dawni wojskowi, lekarze, a także ludzie innych zawodów. Administracyjnie zakazy i groźby surowych jar nie stanowiły skutecznej tamy. Znaleźli się więc w Królestwie Polskim Mielżyńscy, Radońscy, Skórzewscy i liczni inni. Zasłynęli wówczas m.in. Dezydery Chłapowski z Turwi, Tytus Działyński z Kórnika, Andrzej Niegolewski z Włościejewek, dr Karol Marcinkowski jako lekarz.
Z ziemi lwóweckiej także sporo osób udało się na teren objęty walkami powstańczymi. Był wśród nich młody Wojciech Cybulski z Konina (w przyszłości znakomity językoznawca i profesor literatury polskiej), który w tym celu przerwał studia w Berlinie. Uczestniczył w bitwach pod Grochowem i Iganiami. Ciężko raniony pod Ostrołęką dostał się do rosyjskiej niewoli i znalazł się w Bobrujsku. Po powrocie do Lwówka został skazany przez Prusaków na pół roku twierdzy, po czym – przy wybitnej pomocy Antoniego Łąckiego – dokończył przerwane studia uniwersyteckie.
Znaleźli się tam także Konstanty i Stanisław Szczanieccy, bracia Emilii. Gdzie walczyli, tego źródła nie podają. Wiadomo jednak, że zostali ranni, nad to Stanisław tam poważnie zachorował, co stało się powodem przedwczesnej jego śmierci.
Emilia Sczaniecka potajemnie przeszła granicę i znalazłszy się w Warszawie pracowała w powstańczych szpitalach jako sanitariuszka. Zbierała rannych niemal ze wszystkich pól bitewnych. Szczanieccy wróciwszy w swoje strony zastali swoje majątki zasekwestrowane przez Prusaków, czekały też na nich gotowe wyroki skazujące na siedzenie w twierdzach, a także konfiskatę majątków. Zresztą takie represje dotknęły też innych Wielkopolan za udział w powstaniu.
W powstaniu czynnie uczestniczył również Jan Nepomucen Łącki, syn Melchiora. Zarządzał on wówczas tą częścią dóbr Łąckich, które znajdowały się na obszarze Królestwa Polskiego (Gosławice, Pątnów, Kuflew, Wola Brzostowa i inne). O nim jednak bardzo mało wiemy, gdyż źródła są bardzo skąpe. Prawdopodobnie uczestniczył w bliżej nieznanej bitwie i tam poległ, lub prawdopodobnie odniósł tak poważne rany, że w ich wyniku zmarł. Miał wówczas około 25 lat. Datę śmierci podaje się różnie : część źródeł mówi o 30 czerwca, część zaś o 1 lipca. Pierwotnie pochowano go w Brudzewie, a dopiero 21 maja 1835 roku szczątki jego pochowane we Lwówku. Był nazywany porucznikiem Wojsk Polskich.
Niemal z każdej znaczniejszej miejscowości w Wielkim Księstwie Poznańskim ktoś poszedł do powstania. Wielu wróciło, lecz liczni z nich polegli na polach bitewnych. Wielkopolanie wówczas dobrze zasłużyli się Ojczyźnie. Dlatego dzisiaj wszyscy mamy obowiązek czcić ich pamięć.
Autor : Józef Szafarczyk
_____________________________________________________________________________________
Artykuł w maszynopisie znajduje się w zbiorach Biblioteki Publicznej we Lwówku.