Opowieść o Antonim Siwińskim i jego potomkach – autor T. Siwiński
Prezentujemy Państwu artykuł Tomasza Siwińskiego opisujący losy Antoniego Siwińskiego, kołodzieja i społecznika lwóweckiego. To nie tylko kawał historii rodziny, ale także część historii miasta.
Jedną z osób zamieszkującą dominium, czyli obszar dworski należący do hrabiego Łąckiego był Antoni Siwiński. Był on w okresie dwudziestolecia międzywojennego postacią we Lwówku znaną ze swojej pracowitości oraz obdarzoną zaufaniem społeczności. Na trwałe zaznaczył swą obecność na kartach historii tego miasta. Był pierwszym przedstawicielem rodu Siwińskich, który trafił do Lwówka i z miejscem tym związał swoje życie.
Wcześniejsze dzieje rodu Siwińskich są udokumentowane od końca XVIII wieku, ale mają też swoje mniej oficjalne historie. Jedna z rodzinnych legend mówi, że niejaki Orzechowski, żołnierz Rzeczypospolitej Obojga Narodów, uchodząc po jednej z wojaczek z terenów Litwy i chowając się przed sprawiedliwością, uciekał daleko na południe, docierając podobno aż do Rzymu. Tam, tęskniąc za ojczyzną, a jednocześnie obawiając się odpowiedzialności, postanowił powrócić do kraju ze zmienionym nazwiskiem. Jako że głowę jego przyprószyły już siwe włosy postanowił przybrać nazwisko Siwiński. Z kolei inny przekaz mówi o rzekomym powinowactwie z Siwińskimi opisanymi w powieści Henryka Sienkiewicza „Ogniem i Mieczem”, w której ów nazwisko pojawia się trzykrotnie jako właściciele włości w Browarkach na terenach guberni połtawskiej.
Badania genealogiczne przeprowadzone przez Andrzeja Siwińskiego wykazały, że rodzina Siwińskich pochodzi z zachodniej Wielkopolski i zamieszkiwała dzisiejsze tereny powiatów nowotomyskiego, poznańskiego i szamotulskiego. Najstarszym znanym przedstawicielem rodziny był pradziad Antoniego – Mikołaj. Urodził się i mieszkał w osadzie leśnej Wydory pod Kuślinem. Był borowym w dobrach Niegolewskich. Miał on jedynego syna o imieniu Andrzej.
Andrzej wstąpił w związek małżeński z Marianną Preuss i spośród siedmiorga dzieci tylko ich syn Władysław doczekał dorosłości. Tak jak jego przodkowie był pracownikiem leśnym. Najpierw w Wydorach, potem w Grzebienisku i Sarbii. Wspólnie z żoną Katarzyną Czajką doczekali gromadka dzieci, jednak wieku dojrzałego dożyli jedynie Katarzyna, Bolesław, Leon i Alojzy. Najmłodszy syn Alojzy pojął za żonę Antoninę Szefler (Scheffler), która urodziła mu dwoje dzieci: synów Bronisława i Antoniego.
Antoni Siwiński przyszedł na świat 19 stycznia 1878 roku w Krajkowie, które wówczas znajdowało się w powiecie śremskim. W wieku 14 lat ukończył szkołę ludową, następnie uczył się kołodziejstwa. Następnie w latach 1896-1899 odbywał naukę zawodu, będąc czeladnikiem u mistrza stelmachowskiego, swego stryja Leona Siwińskiego, który miał zakład Wierzchaczewie. Na koniec terminowania zdał w 1899 roku egzamin kołodziejski w Cechu Stolarskim w Pniewach. Dwadzieścia lat później stanął przed komisją Izby Rzemieślniczej w Poznaniu i złożył egzamin na „mistrza stelmarskiego”, który zdał z powodzeniem.
Nie wiadomo, kiedy dokładnie przeniósł się z Brzozy i zamieszkał na terenie Lwówka, być może stało się to od razu po ukończeniu nauki w 1899 roku. Pewne natomiast jest to, że w 1905, najpóźniej w 1906 roku rozpoczął pracę w dobrach hrabiego Łąckiego we Lwówku. Zamieszkał w części budynku na rogu dzisiejszych ulic Kasztanowej i Stefana Wittmanna 47. Przed domem znajdował się płot z furtką. W budynku zajmował pokój z trzema łóżkami i kanapą, ponadto kuchnię oraz malutki pokoik na poddaszu, gdzie ledwie mieściły się dwa łóżka. Tradycyjnie z rodzicami spało zawsze najmłodsze dziecko. W tych izbach żyła cała rodzina licząca sobie trzynaście osób. Antoni z żoną, dziesięcioro dzieci oraz jego matka Antonina. Posiadał też dwie krowy, świnię i deputat złożony z płodów rolnych uzyskanych w majątku.
Antoni Siwiński po przybyciu do Lwówka wstąpił do Cechu Stelmarsko-Kołodziejskiego. Zdobył na tyle duże poważanie i zaufanie, że został przewodniczącym Przymusowego Cechu tej organizacji w Nowym Tomyślu. Funkcję tę pełnił w 1927 roku podczas spotkania w sali pana Tuszyńskiego w Nowym Tomyślu, choć istnieją przesłanki, że musiał pełnić ją jeszcze wcześniej. Był starszym cechu przez całe lata 30. XX wieku, świadczą o tym liczne wzmianki w „Orędowniku Nowotomyskim”. W tym czasie we Lwówku funkcjonowały również Cech Stolarski i Cech Rzeźnicko-Wędliniarski.
Od 1927 roku pełnił funkcję przewodniczącego komisji egzaminacyjnej Izby Rzemieślniczej w Poznaniu. Był odpowiedzialny za organizację egzaminów dla czeladników zawodu kołodziejskiego na okręg powiatu nowotomyskiego z siedzibą w Lwówku. Na podstawie zachowanych zdjęć wiadomo, że już w pierwszej dekadzie XX wieku przynależał do Towarzystwa Przemysłowców założonego we Lwówku w 1886 roku.
Jeszcze podczas zaboru pruskiego, w 1911 roku, zgłosił swój akces do Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” w Lwówku, istniejącego w tym mieście od 1909 roku. Towarzystwo głosiło i wdrażało w życie treści patriotyczne i niepodległościowe. Czyniło to m.in. poprzez propagowanie polskiej kultury, wystawianie spektakli teatralnych, przygotowywanie odczytów i śpiewanie pieśni patriotycznych. W 1913 roku Antoni miał zatarg z policją niemiecką dotyczący krzewienia ducha narodowego. Podczas patriotycznego przedstawienia amatorskiego organizowanego przez TG „Sokół” niemieccy żandarmi, siekierami wyrąbali drzwi do sali (prawdopodobnie lokalu pana Wolskiego, znajdującego się wówczas na podwórzu obecnej poczty we Lwówku). Wspólnie z innymi druhami sokolimi zachował spokój i zamiast wdać się w przepychanki śpiewali „Boże coś Polskę” i „Jeszcze Polska nie zginęła”. Sprawa trafiła do Sądu i tam druhowie sokoli sprawę wygrali.
Sokoli w myśl swojego motto „w zdrowym ciele zdrowy duch” przysposabiali się także, poprzez zaprawy i ćwiczenia, do zbrojnej walki z zaborcą. Również Antoni był członkiem ćwiczącym, przygotowywał się do walki o niepodległość, by w styczniu 1919 roku przyjąć udział w powstaniu wielkopolskim. Był uczestnikiem tego zbrojnego zrywu niepodległościowego, co potwierdza dokumentacja złożona przez lwówecki TG „Sokół” do Wojskowego Biura Historycznego, a także przekazy rodzinne. Właśnie w pamięci i wspomnieniach dzieci Antoniego zachował się obraz jak hrabia Łącki wręczył jemu i innym powstańcom karabiny, podstawił wóz konny, którym następnie powstańcy odjechali w kierunku Trzciela.
Po odzyskaniu niepodległości Antoni do 1926 roku pozostawał czynnym, ćwiczącym członkiem T.G. „Sokół”. Następne dwa lata był skarbnikiem (1926-1928), osiem lat wiceprezesem, rok prezesem Gniazda Lwówek, a także jej naczelnikiem i gospodarzem (1934). Był założycielem Okręgu Lwówek TG „Sokół”, był członkiem Rady Okręgowej tej organizacji i delegatem oraz wysłannikiem na spotkania zamiejscowe. Prowadził liczne spotkania wyjazdowych m.in. w Nowym Tomyślu. Przewodniczył wielu lwóweckim spotkaniom w Hotelu przy poczcie mieszczącym się w lokalu pana Wolskiego. W drugiej połowie lat 30 był przewodniczącym Sądu Honorowego, następnie członkiem Komisji Rewizyjnej (1939). Jego praca została nazwana przez druhów sokolich: „Wybitna”. TG „Sokół” w uznaniu jego zasług w 1935 roku złożyło wniosek o Brązowy Krzyż Zasługi dla Antoniego, który w 30 maja 1937 roku został odrzucony. Tradycje sokole kontynuował w tym czasie również syn Stanisław.
Przed wybuchem wojny jako przedstawiciel cechu podejmował działania na rzecz Funduszu Obrony Narodowej i organizował zbiórki środków na doposażenie polskiej armii.
Był członkiem lwóweckich organizacji katolickich o czym do dziś wspominają wnuki Antoniego. Udzielał się czynnie na rzecz parafii i społeczności lokalnej. Pełnił służbę liturgiczną, będąc marszałkiem w kościele – pilnował porządku, miał berło, opaskę, chodził po kościele. Ławki były w owym czasie opisane nazwiskiem, jego obowiązkiem było wypraszanie z ławek, jeśli parafianie nie siedzieli na swoim miejscu. Podczas ważnych uroczystości i świąt szedł przed księdzem zbierającym pieniądze. Należy dodać, że był marszałkiem na przodzie kościoła, przy ołtarzu i prezbiterium, co było miejscem zdecydowanie bardziej eksponowanym. Marszałkami pod chórem byli panowie Nowak i Witkowski.
Antoni Siwiński pojął za żonę Juliannę z domu Primke. Jego wybranka pochodziła z Wąbiewa. Mieli wspólnie dziesięcioro potomstwa. Wnuk Antoniego, Marian Nowak wspominał, że jego dziadek robił wszystko, aby zapewnić dzieciom byt i przyszłość. Dbał o ich praktykę, wykształcenie i drogę zawodową.
Najstarszy syn Władysław (1901-1986) najpierw wyjechał do Poznania, wyuczył się tam na drogerzystę. Później pracował jako urzędnik w starostwie w Nowym Tomyślu. Był dwukrotnie żonaty najpierw z Czesławą Kościńską (zm. 1937), mieli dwoje dzieci Wiktorię (1926-1985) i Zygmunta (1928-1986). Po raz drugi ożenił się z nauczycielką Anną Chojnacką (1901-1984), mieli syna Janusza (ur. 1941).
Córka Anna (1903-1988) była krawcową. Wyszła za mąż za Tadeusza Wawrzyniaka (1905-1986), który pracował jako księgowy w GS Lwówek. Mieli dwóch synów Jerzego (1935-2021) i Andrzeja (1940-2020).
Syn Jan (1905-1945), ożenił się z Marianną z domu Budyła. Mieli syna Andrzeja (1937-1956), który w trakcie studiów zginął w tragicznym wypadku na basenie. Mieszkali w Budzyniu.
Córka Stefania (1907-1990) wyszła za mąż za Stefana Nowaka (zm. 1985), rolnika z Jabłonny. Prowadziła swój sklep. Mieli syna Mariana (ur. 1938) i córkę Bożenę (ur. 1943)
Syn Stefan (1908-1974), był urzędnikiem. Piastował funkcję wójta Granowa. Pojął za żonę Mariannę Czubównę. Mieszkali później w Słocińcu koło Grodziska Wielkopolskiego. Mieli synów Zbigniewa (1939-1969), Janusza (1940-2016) i Bogdana (ur. 1948).
Córka Helena Siwińska (1910-1952) była panną.
Syn Stanisław (1911-1990) był bednarzem i kołodziejem, do śmierci mieszkał we Lwówku. Ożenił się z Ireną z domu Ślinka (1916-2005). Mieli troje dzieci Elżbietę (1945-1973), Włodzimierza (ur. 1949) i Floriana (ur. 1958).
Syn Marian (1913-1986) był mistrzem ślusarskim. Ożenił się z Joanną Nowak (1923-2003). Mieli troje dzieci Halinę (ur. 1946), Wiesławę (ur. 1947) i Danutę (ur. 1954).
Córka Joanna (1916-2001) wyszła za mąż za Władysława Borowczaka (1913-2004) i zamieszkała w Zielonej Górze. Małżonkowie byli księgarzami. Mieli troje dzieci Krystynę (ur. 1950), Urszulę (ur. 1953) oraz Wojciecha (ur. 1956).
Najmłodszy syn Czesław (1920-2008) był urzędnikiem państwowym, następnie prywatnym przedsiębiorcą z branży metalowej (produkcja maszyny), a następnie rolnictwem, ożenił się z Eleonorą Szaratą (1923-2006). Mieli syna Ryszarda (ur. 1947).
Zarówno Antoni Siwiński, jak i jego żona Julianna bardzo chwalili sobie przyjazdy wnuków do Lwówka. Gdy wnuk Marian przyjeżdżał w odwiedziny to babcia już od progu witała go uśmiechem. Następnie jak dzwon w majątku zadzwonił szedłem ze śniadaniem do dziadka. Kiedyś bowiem pracowało się cały dzień. Podczas dnia odpowiedzialny stróż chodził z dzwonkiem po terenie dworskim i sygnalizował rozpoczęcie pracy, czas na śniadanie, czas na obiad i na zakończenie pracy. Dziadek cieszył się, że przyszedłem, że mógł mi pokazać warsztat. Zawsze starał się coś dla mnie uszykować. Kiedyś zrobił dla mnie młotek z drewna. Innym razem sanki, które następnie ukradli mi Ruski. Do dziś pozostał mi grzybek do cerowania pończoch, który zrobił na wyprawkę weselną mojej matki (Stefanii) – wspomina Marian Nowak.
Życie rodzinne, zawodowe i szeroka działalność społeczna Antoniego została zakłócona, podobnie jak całego polskiego społeczeństwa, przez wybuch II wojny światowej. Po zajęciu Lwówka przez Niemców nadal pełnił rolę kołodzieja na obszarze dworskim, będącym już jednak pod władaniem hitlerowców. I w tym trudnym okresie starał się wspierać rodzinę.
W rodzinnych przekazach pozostała historia z początku II wojny światowej. Córka Antoniego Stefania wyprowadziła się do Ruchocic, gdzie wraz z mężem Stefanem prowadziła sklep. W tej też miejscowości latem 1939 roku przebywała również druga jego córka Joanna, pomagająca siostrze w bieżących pracach. Wybuch wojny przyniósł niepewność i niejasność sytuacji, w której rodzina Antoniego się znalazła. W wojsku służył syn Stefan i wziął udział w kampanii wrześniowej. Wymienione wyżej córki uciekły przed wojną aż pod Warszawę, jednak pięciotygodniowa tułaczka zakończyła się powrotem do Ruchocic. Niestety powróciły do okradzionego domu. Nestor rodu zaproponował wówczas, aby syn Stanisław udał się do sióstr. Wtedy doszło do niebezpiecznych sytuacji. Stanisław wraz z innymi Polakami został pojmany przez hitlerowców i zaprowadzony pod kościół w Ruchocicach. Tam został ustawiony pod murem i miał zostać rozstrzelany. I wtedy wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Miejscowa Niemka wstawiła się za Polakami, w tym również za Stanisławem. Pomimo tego ratunku nadal był jednak przetrzymywany przez hitlerowców w gmachu szkoły, gdzie został zmuszony przez okupantów do wypicia wody z niedalekiej studni. Okupanci chcieli mieć w ten sposób pewność, że woda nie jest zatruta. Stanisław powrócił do Lwówka i domu rodzinnego w listopadzie 1939, dopiero wówczas, gdy z wojennej poniewierki powrócił Stefan i zapewnił siostrom opiekę.
W czasie, gdy córka Joanna przebywała w Ruchocicach poznała miejscowego rolnika, jednak wybuch wojny uniemożliwił młodym kontynuować znajomości. Zobaczyli się dopiero po zakończeniu okupacji niemieckiej. W 1945 roku, Antoni wiedząc o miłości Joanny i chcąc zagwarantować jej dobry start postarał się o gospodarstwo w Lipce Wielkiej. Było one opuszczone przez uciekających w głąb III Rzeszy Niemców – byłych właścicieli tej parceli. Pomoc w przejęciu tego gospodarstwa wspomógł syn Stefan, będący tuż po wojnie pracownikiem urzędu miejskiego w Grodzisku Wielkopolskim.
Antoni Siwiński wraz z najbliższymi przenieśli się do Lipki Wielkiej pozostawiając po 40 latach lwóweckie dominum. Nigdy on nie pracował na roli. Gdy zaczął gospodarzyć, wszystkie zajęcia były dla niego nowe, choć miał możliwość obserwować je latami i z pewnością wiedział, jak to czynić, pochodzenie chłopskie miała też przecież żona Julianna. W dniu 3 października 1945 roku udał się z końmi zaorać pole. Podczas pracy przewrócił się i spoczął na ziemi. Zaniepokojeni nieobecnością najbliżsi udali się na poszukiwanie i zastali leżącego Antoniego. Konie stały nad nim. Zgon stwierdzono o godzinie 10.00. Został pochowany na cmentarzu parafialnym we Lwówku.
Po śmierci Antoniego jego żona Julianna przeniosła się z córkami Joanną (po ślubie przeprowadziła się później do Zielonej Góry) i Heleną na Lwów. Zamieszkała więc u syna Czesława, który w 1946 roku ożenił się z Eleonorą z domu Szarata. Zajmowała tam kuchenkę i pokój na dole fabryki Szaratów. Czesław założył firmę, w której pracował również jego brat Marian. Produkowali konewki i maszyny.
Wdowa po Antonim miała emeryturę z majątku. Dostawała też deputat – jesienią warzywa i zboże. Miała też krowę, którą obchodził chłopiec pracujący u Czesława – doił ją, zaprzęgał do pracy i karmił pulpami przywożonymi z gorzelni. Julianna Siwińska z domu Primke zmarła 27 lipca 1951 roku i spoczęła obok męża na lwóweckim cmentarzu.
Na tym cmentarzu spoczywają cztery pokolenia wywodzące się z rodziny Siwińskich. Nestorka w tym gronie Antonina, Antoni z Julianną oraz ich dzieci Anna, Helena, Stanisław, Marian i Czesław, a także córka Stanisława – Elżbieta.
Tomasz Siwiński, listopad 2021 r.