Wspomnienia Stanisława Rogacza, dowódcy oddziału powstańczego z Zębowa
STANISŁAW ROGACZ – NA CZELE ODDZIAŁU POWSTAŃCÓW W ZĘBOWIE
Rewolucja 1918-1919 r. i ogólny przewrót w państwie niemieckim umożliwiły mi stosunkowo rychły powrót z wojny światowej, bowiem już 13 listopada 1918 r. byłem pod strzechą rodzinną w Zębowie. Wyczerpany długoletnią wojną światową i kaźnią w twierdzy królewieckiej pragnąłem wypocząć i zadbać o swoje zdrowie. Z radością jednak przerwałem swój wypoczynek, gdy 19 listopada zaproszono mnie do Lwówka na konferencję Rady Robotniczej i Żołnierskiej. Na konferencji tej omawiano sprawę utworzenia oddziału Rady Robotniczej i Żołnierskiej w Zębowie pod pozorem utrzymywania porządku publicznego, jak też się stało. Na konferencji tej było nas czterech z Zębowa: Jan Łodyga, Michał Majcherczak, Jan Jarnot i ja. W toku narady ustalono, że w Zębowie starczy chwilowo 4 żołnierzy z karabinami. Na kierownika wyznaczono mnie. Dano nam 4 karabiny ręczne i każdemu po 10 naboi. Zadaniem naszym było czuwanie nad porządkiem publicznym i niedopuszczenie do pokątnego wywozu żywności w głąb Niemiec z Zębowa i okolicznych wiosek Wymyślanki, Komorowic, Błaki, Lewiczynka, Tarnowca, Zębówka i Kaliska. Na taką okolice 4 żołnierzy było jednak stanowczo za mało. Nakazano mi werbować więcej ludzi, w miarę powrotu żołnierzy z wojny. Z każdym prawie dniem szeregi się powiększały, a płacono żołd po 5 marek dziennie, chętnie więc wstępowali w szeregi. Pieniądze otrzymywałem od skarbnika Gintera i sekretarza Rady – Szubczyńskiego. Przewodniczącym Rady był hrabia Stanisław Łącki z Posadowa pod Lwówkiem. Co tydzień byłem w Radzie by odebrać pieniądze i rozkazy ustne. Ponieważ ludność okolicznych wiosek była pochodzenia niemieckiego, niechętnie patrzyła na Polaków. Najbardziej podburzał ludność niemiecką baron von Haza Radlitz[*], właściciel majątku w Lewicach.
Z tych powodów byłem zmuszony do werbowania wielu ludzi, a w szczególności byłych żołnierzy. Sytuacja była niepewna. Ludność niemiecka, podburzana przez barona z Lewic, zaczęła się organizować, szczególnie byli żołnierze niemieccy, w tzw. Grenzschutz, o czym doniosłem Radzie i komendantowi. Otrzymałem rozkaz wzmocnienia patroli i częstszego wysyłania ich do wiosek, szczególnie niemieckich, jak Komorowice, Błaki i Tarnowiec. Patrole przynosiły mi najrozmaitsze wiadomości, między innymi o gromadzeniu broni przez barona z Lewic. Wydałem polecenia poszczególnym patrolom śledzenia Niemców i zbierania dokładnych wiadomości o ruchu ludności niemieckiej. Donosiły one o częstych wyjazdach barona do landratury w Międzyrzeczu. Wszystkie te wiadomości przekazywałem niezwłocznie komendantowi por. Łąckiemu.
Kiedy w Poznaniu 27 grudnia wybuchło Powstanie, ludność niemiecka przyjęła groźną postawę, chcąc przejąć kierownictwo porządku publicznego z naszych rąk, do czego jednak nie dopuściłem. Masowo wciągałem ludzi, bez względu na wyszkolenie wojskowe, w swoje szeregi. Starałem się o broń. Wydałem własne dwa karabiny i amunicję, które mi zostały, gdy zdezerterowałem z I wojny światowej. Pewną ilość karabinów i amunicji otrzymałem w Radzie we Lwówku, lecz nie mogłem uzbroić wszystkich ochotników. Tylko patrole otrzymywały broń palną, reszta dyżurując w szkole, naszej siedzibie, czekała na zmianę. Szeregi oddziału wzrosły do liczby 118 ludzi, lecz po kilku dniach część odeszła, tłumacząc się złym stanem zdrowia. Pozostało 84 wyszkolonych i uzbrojonych w broń palną żołnierzy.
Położenie stawało się z dnia na dzień groźniejsze. Dowiedziałem się, że w okolicy Lewic grasuje jakaś zorganizowana i uzbrojona banda Grenzschutzu i bardzo często jest u barona w Lewicach. Od komendanta otrzymałem rozkaz pogotowia bojowego. 6 stycznia 1919 r. był dniem przełomowym dla naszego oddziału. Tego to dnia uległ katastrofie niemiecki samolot na polach pod Kaliskami, około 4 km od Zębowa. Samolot leciał na Ławicę i, według oświadczenia załogi, miał bombardować lotnisko. Katastrofa samolotu nastąpiła o godz. 14. Zanim zdążyłem z częścią mojego oddziału dobiec do samolotu, na miejscu był już Filip z Komorowa, wyprzedzając nas po drodze powózką dwukołową. Filip był rządcą majątku Komorowo, należącego do hrabiego Łąckiego. Do czasu naszego przybycia Filip zagroził załodze samolotu, by się nie ruszali z miejsca, w przeciwnym razie zostaną rozstrzelani przez oddział uzbrojonych Polaków, który za chwilę nadejdzie. Załoga: kapral-pilot i sierżant-obserwator, zaczęli naprawiać maszynę, by móc lecieć dalej, ustawili dwa ręczne karabiny maszynowe przed samolotem. Karabiny te zacięły się i nie funkcjonowały. Mieli jeszcze granaty ręczne powiązane, których jednak nie zdążyli użyć przed naszym przybyciem. Załogę rozbroiłem i aresztowałem, odstawiając ich tego samego dnia do komendy we Lwówku. W czasie aresztowania załogi zjawił się baron z Lewic von Haza Radlitz, chcąc końmi dociągnąć samolot do Lewic, ale na to się nie zgodziłem. Zabezpieczyłem go, ustawiając posterunek. Pod wieczór tego samego dnia dowiedziałem się, że baron z Lewic prosił landrata o inny samolot, aby pod osłoną tegoż zabrać uszkodzony. Niezwłocznie zakomunikowałem o tym komendantowi, który w konsekwencji wydał rozkaz aresztowania barona i odstawienia go do komendy. Następnie przewieziono go do Poznania, gdzie był postawiony przed sądem wojskowym i otrzymał wyrok śmierci.
Tego dnia oddział nasz otrzymał nazwę „Oddział Powstańczy w Zębowie” i zaczęło się dla nas faktyczne Powstanie przeciw Niemcom.
Dnia 7 stycznia wymaszerowałem z większą częścią oddziału do okolicznych wiosek i Lewic, by skonfiskować broń. Zabraliśmy sporą ilość broni palnej, ale tylko fuzje. Karabinów wojskowych nie było, a o te nam najbardziej chodziło. W czasie dokonywania rewizji dowiedzieliśmy się o piorunującym wrażeniu, jakie na Niemcach wywarło aresztowanie barona. Dowiedzieliśmy się również, że tej samej nocy, po aresztowaniu barona, zjawił się w Lewicach większy patrol Grenzschutzu u baronowej i u ich rządcy. Wobec tego wydałem rozkaz aresztowania także rządcy.
Następny dzień upłynął bez większych wydarzeń, zaś 9 stycznia w godzinach popołudniowych zawiadomiono mnie o zastrzeleniu posterunku przy samolocie. Okazało się, że istotnie został zabity Franciszek Michalski, a Jakub Jarnot ranny; obaj z Zębowa. Ten wypadek wstrząsnął nie tylko oddziałem powstańczym, ale wszystkimi mieszkańcami Zębowa. Dla samego porządku muszę dodać, że wioska Zębowo liczyła w 1910 r. 2000 mieszkańców, w tym nikły odsetek Niemców, bo zaledwie 5 proc.
Zarządziłem przeszukanie lasów Zębowo-Błaki i Lewiczynek 10 stycznia. W tym celu wysłałem 3 większe patrole w kierunku: Błaki-Lewiczynek, Kaliska-Lewice i trzeci przez Tarnowiec, Kaliska do Lewic. Tym ostatnim dowodziłem osobiście. Po przeszukaniu pobliskich lasów i zagród, wyruszyliśmy z wioski Zębówko w kierunku Kaliska, oddalonego o 2 km. Tuż pod Kaliskami napotkaliśmy większą placówkę niemieckiego Grenzschutzu. Miała ona stanowisko w małym folwarku i liczyła około 25 żołnierzy. Posterunek jej najwidoczniej spał, ponieważ zauważył mój patrol w ostatniej chwili, lecz na tyle w porę, żeby Niemcy zdążyli rozwinąć się w tyralierę. Doszło na przedpolu Kaliska do wzajemnego ostrzeliwania się. Niemcy mieli jako ochronę zabudowania folwarku, my zaś na polu jedynie kopce z ziemniakami. Ponieważ Niemcy uzbrojeni byli w ciężkie i lekkie karabiny maszynowe oraz granaty ręczne, nie wytrzymaliśmy naporu ognia i zmuszeni byliśmy pojedynczo wycofywać się do pobliskiego lasu. Patrol mój liczył 12 żołnierzy i był prawie bez amunicji. Każdy żołnierz posiadał tylko 10 naboi. W tej walce został ranny Józef Lisek z Zębowa. Do wycofania się z walki zmusił nas brak amunicji i znaczna odległość od 1 i 2 patrolu. Postanowiliśmy jednak za wszelką cenę placówkę tę zlikwidować. Zagrażała ona naszym posterunkom przy samolocie i gospodarzom z Zębowa, którzy jeździli ze zbożem do młyna tą drogą, w kierunku Krzyszkówka. Niemcy ci odbierali im po drodze mąkę. Ponieważ zbliżył się 11 styczeń 1919 roku – dzień pogrzebu poległego Michalskiego, odroczyliśmy zniesienie placówki na pewien czas.
Zwróciłem się do komendy we Lwówku o przysłanie oficera, który pomoże mi w przeprowadzeniu tej akcji i wówczas przybył por. Thomas. W przeddzień zapoznałem go z terenem, idąc po cywilnemu obok placówki w kierunku Lewic. Dnia 17 stycznia bardzo wczesnym rankiem wyruszyliśmy z Zębowa pod Kaliska. Otoczyliśmy folwark ze wszystkich stron i zlikwidowaliśmy posterunek tak, że nie zdążył oddać strzału. Na umówiony znak posypały się z naszej strony granaty ręczne na zabudowania oraz silny ogień z karabinów, czym zastraszyliśmy całą placówkę. Nie zdążyli już otworzyć ognia z karabinów maszynowych, wtargnęliśmy do pałacu i całą placówkę rozbroiliśmy. Jeńców odesłaliśmy do komendy we Lwówku. Było ich dokładnie 25 wraz z sierżantem dowódcą. Po dokonaniu akcji por. Thomas wrócił do Lwówka.
Po tej akcji mieliśmy na pewien czas spokój, natomiast Niemcy sprowadzili w okolice Lewic artylerię, którą ostrzeliwali nasze pozycje, a szczególnie Zębowo. (Oddali w tym kierunku około 170 strzałów). Z naszej strony ustawiono 2 haubice: jedną w Zębowie, drugą – w Tarnowcu. Oddały one po kilka strzałów w kierunku Lewic i okolicznych wiosek niemieckich.
W tym czasie Niemcy porwali z pola konie właścicielowi Zębowa w czasie młócki. Właściciel majątku ob. Siciński prosił mnie, abyśmy się odwzajemnili i odzyskali porwane konie. W czasie patrolowania terenu na przedpolach zębowskich zabraliśmy Niemcom 2 konie, niezłe, lecz nie takie same. Po ostrzelaniu Zębowa, Grenzschutz w większej sile, dobrze zorganizowany i uzbrojony usadowił się w Lewicach, zajmując pobliski teren, w tym żwirownię. Żwirownia leżała między Lewicami i Kaliskami. Ponieważ znaliśmy dobrze te okolice i siłę Grenzschutzu oraz ich dobre uzbrojenie, nie odważyłem się ich atakować. Dodać muszę, że ostrzeliwanie Zębowa miało miejsce 7 i 12 lutego 1919 r. Komenda we Lwówku była dokładnie poinformowana o sytuacji pod Lewicami. Mimo moich próśb nie przysłała posiłków ani broni. Wobec stanowiska dowództwa żołnierze oddziału zębowskiego odmówili szturmu na Lewice. Z tych też przyczyn oddział zębowski został przesunięty na odcinek Grudna, Węgielno, Zbąszyń, Nowy Dwór. Na odcinek zębowski sprowadzono kompanię bukowską pod dowódcą sierż. Jana Roszka, która miała zdobyć Lewice.
W przeddzień szturmu na Lewice byłem w ważnej sprawie osobistej w Zębowie, miałem możność spotkać się z Roszkiem, wyjaśniłem mu sytuację w Lewicach i opisałem dokładnie teren. Zwróciłem szczególną uwagę na żwirownię między Kaliskami a Lewicami, która jest silnie obsadzona przez Grenzschutz. Później dowiedziałem się, iż przy szturmie na Lewice kompania bukowska poniosła duże straty w zabitych i rannych, nie zdobywając Lewic. W Zębowie utworzono w miejsce oddział powstańczego oddział Straży Ludowej ze starszych osób, którym kierował Elies.
Ponieważ odcinek zębowski przestał mnie interesować, wróciłem do swojego oddziału Węgielna-Nowy Dwór . Walki nasze na tym odcinku ograniczały się do patroli i zabezpieczenia, by nie przedarł się Grenzschutz na tyły powstańców. W owym czasie nadszedł rozkaz komendy, by nie wszczynać dalszych walk na tym odcinku, a ograniczyć się do utrzymania zajmowanych pozycji. Granicę polsko-niemiecką miała ustalić konferencja pokojowa w Wersalu.
W marcu 1919 r. oddział powstańczy z Zębowa został rozwiązany. Część powstańców przeszła do innych regularnych formacji wojskowych, a część rozeszła się do swych domów. Po krótkim pobycie na froncie pod Zbąszyniem batalion 7. Pułku Strzelców Wielkopolskich, w którym służyłem, został przeniesiony do Wronek. Z Wronek zgłosiłem się do szkoły podoficerskiej tegoż pułku, która znajdowała się w Jabłonnie pod Nowym Tomyślem. Tam otrzymałem stopień plutonowego.
STANISŁAW ROGACZ, ur. w 1896 r. w rodzinie rolnika, był dowódcą oddziału powstańczego w Zębowie pow. Nowy Tomyśl. Brał udział w I wojnie światowej na froncie zachodnim i wschodnim, dwukrotny dezerter w 1918 r. z armii niemieckiej. Po Powstaniu wstąpił do służby zawodowej jako podoficer w Armii Wielkopolskiej.
[*] Hazowie Radlitz (Radlic), ród pochodzenia czesko-węgierskiego, weszli w XVII w. w posiadanie klucza dóbr ziemskich Lewice pod Międzychodem.
Relacja pochodzi z książki „Pod pruskim butem”.
***
Biogram o Stanisławie Rogaczu:
Stanisław Rogacz (1896-1971) Dowódca Oddziału Powstańczego w Zębowie Urodził się 2 maja 1896 roku w Zębowie. Jego rodzicami byli: Jan i Michalina z domu Rybakowska. Od 16 kwietnia 1903 roku do 18 marca 1910 roku uczęszczał do 7-klasowej Szkoły Ludowej w Zębowie. Do roku 1912 mieszkał z rodzicami, pomagając im w gospodarstwie rolnym. W marcu 1913 r. wyjechał do Niemiec do miejscowości Katenberg koło Essen w Nadrenii. Tam razem z bratem pracował w górnictwie, a także uczył się w wieczorowej szkole handlowej. W czasie I wojny światowej walczył na froncie zachodnim i wschodnim. Dwukrotnie dezerterował z szeregów armii niemieckiej. 11 listopada 1918 roku został uwolniony z twierdzy w Królewcu i powrócił do Zębowa. Był organizatorem oddziału Rady Robotniczej i Żołnierskiej w Zębowie, a od 27 grudnia 1918 r. patrolu powstańczego, który 6 stycznia 1919 r. otrzymał nazwę Oddział Powstańczy w Zębowie. Po Powstaniu Wielkopolskim, w którym czynnie brał udział, dalej walczył o niepodległość Polski. Dnia 6 sierpnia 1920 r. wyjechał z transportem na front bolszewicki pod Warszawę. Od października 1920 r. walczył w armii Żeligowskiego m.in. o Wilno. Po powrocie z Litwy Środkowej 15 lipca 1923 roku został przeniesiony w stopniu sierżanta do 3 Pułku Kolejowego, a następnie do Batalionu Lotnictwa w Poznaniu. W 1929 roku na własną prośbę został przeniesiony w stan spoczynku i rozpoczął pracę w Zarządzie Miejskim w Poznaniu. W czasie II wojny światowej był aresztowany i skazany na rok straftagru, który znajdował się na Dębcu. Po II wojnie światowej zamieszkał w Poznaniu. Żonaty z Joanną Mazurkiewicz, miał ośmioro dzieci: Leona (ur. 1921), Wiktora (ur. 1922), Helenę (ur. 1925), Mariana (ur. 1928), Krystynę (ur. 1930), Aleksandrę (ur. 1934), Zbigniewa (ur.1937), Jana (ur.1939). Zmarł 16 kwietnia 1971 roku w Poznaniu. Odznaczony: Medalem za wojnę 1918-1921, Krzyżem Zasługi Wojsk Środkowej Litwy, Medalem 10-lecia Odzyskania Niepodległości, Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym.
Źródło: www.spzebowo.pl