Lwówek podczas II wojny światowej (1939-1945)

fot. Kronika miasta Lwówka do 1965 roku

fot. Kronika miasta Lwówka do 1965 roku

Już blisko 75 lat minęło od rozpoczęcia II wojny światowej – najkrwawszej wojny w dziejach ludzkości. Lwówek wraz z zachodnimi terenami II Rzeczypospolitej w wyniku przegranej kampanii wrześniowej 1939 roku znalazł się na terenach bezpośrednio przyłączonych do III Rzeszy. W związku z tym, chciałbym zaprezentować Państwu fragment z Kroniki miasta Lwówka do 1965 roku (autorstwa M. Mitrengi i F. Łuczaka) dotyczący czasów okupacji hitlerowskiej.

————————————————————————————————————————————————

Pierwsze dni wojny

Pod koniec sierpnia 1939 roku została internowana przez władze polskie grupa Niemców zamieszkujących okolice miasta, m.in. również pastor Borkmann z lwóweckiej gminy ewangelickiej. Był to stosunkowo młody człowiek, dla którego Lwówek był pierwszą posadą. Miał niedawno poślubioną młodą żonę. Internowanych wywieziono w okolice Kutna i tamże, na skutek działań wojennych w nieznanych okolicznościach pastor Borkmann został zabity.

Władze polskie opuściły Lwówek 1 września 1939 roku. Do dnia 6 września 1939 roku panowało w mieście bezkrólewie, aż wkroczyło wojsko niemieckie. W tym czasie różne szumowiny społeczne urządzały napady na domy niemieckie, m.in. również na dom pastora, rabując i ubliżając znajdującej się tam młodej kobiecie.

Po ustaleniu się władz okupacyjnych, sprawą pastora Borkmanna zajęło się gestapo z Poznania, które pewnego dnia zjechało do Lwówka w większym składzie osobowym. Zarządzono aresztowanie 10 zakładników spośród najstarszych i zasłużonych obywateli miasta. Wezwano pastorową, przesłuchując ją na okoliczność śmierci męża. Wtedy to gestapo zaproponowało pastorowej urządzenie pokazowej egzekucji na rynku miasta: rozstrzelanie 10 zakładników w zamian za zabitego pastora. Natenczas pastorowa, ku zdumieniu zgromadzonych tam gestapowców, wojskowej komendy miasta i policji – oświadczyła, że jej mąż zginął na froncie, nie z winy tutaj aresztowanych zakładników, których ona zna jako spokojnych obywateli. Nie chce do łez własnych, z powodu osobistej straty, której doznała dodawać i mieć na sumieniu łez rodzin niewinnie straconych. Zakładników zwolniono.

W okresie wspomnianego 6-dniowego bezkrólewia na terenie miasta – straż porządkową utworzono z obywateli miejskich i druhów straży pożarnej. Straż ta utworzyła w Pałacu Łąckich punkt opatrunkowy, do którego zwożono rannych z okolicznych potyczek. Ponadto punktem dyspozycyjnym było mieszkanie sekretarza Ochotniczej Straży Pożarnej oraz radnego miejskiego, Władysława Mitrengi, gdzie gromadziły się dyżurujące po nocach w mieście grupy straży. Oprócz kryminalistów uciekających z więzień i korzystających z „bezkrólewia” zatrzymano również chorych ze szpitali psychiatrycznych, którzy błąkali się w terenie.

Eksterminacja Żydów

W nocy 5 listopada 1939 roku dokonano wywózki lwóweckich Żydów. Pozwolono zabrać tylko bagaż ręczny i przewieziono ich do zbiorczego obozu w Buku. Wywieziono ze Lwówka następujące rodziny – Działoszyńskich, Aronfeldów, Wittenbergów, Fuchsów, dwie staruszki Caspary oraz Irmę Joel.

Z wywiezionych osób powróciły do Lwówka w 1945 roku, jedynie państwo Fuchsowie. Reszta zginęła w getcie warszawskim, w obozach zagłady w Treblince i Majdanku. Mieni ich zostało skonfiskowane i zagrabione.

Rodzina Fuchsów uratowała się tylko dlatego, że pani Fuchs była Niemką i wyszła z getta zabierając ze sobą dwie córeczki. Mąż jej uciekł z getta i rodzina przechowywała go aż do czasu wybuchu powstania warszawskiego w 1944 roku w szafie, z której wychodził tylko w porze nocnej. Rodzina ta wyjechała  w 1960 roku do Izraela.

Wysiedlanie ludności polskiej do Generalnej Guberni

W czasie okupacji na terenie Lwówka miały miejsce kilkukrotne wywózki i wysiedlenia ludności miasta do Generalnej Guberni, jak nazywano wówczas część centralnej Polski, na wschód od Poznańskiego.

Pierwsza akcja wysiedlenia odbyła się w nocy 7 grudnia 1939 roku, kiedy to władze niemieckie w asyście żandarmów i miejscowych członków partii NSDAP pukały do mieszkań Polaków, pozostawiając im na zapakowanie ręcznego bagażu 20 minut czasu. Transport rodzin odbywał się rannym pociągiem kolejki wąskotorowej do obozu zbiorczego w Młyniewie koło Grodziska. Transportem pierwszym pojechały kolejne rodziny ze Lwówka. W tym transporcie znaleźli się Stanisław Opończewski z rodziną, Teofil Krzyżański z rodziną, Franciszek Gierszewski z rodziną, dr Stanisław Szamborski z rodziną, Kolińscy, Władysław Borowiak z rodziną, Wacław Jankowski z rodziną i Jan Forecki z rodziną. Wysiedleńców przewieziono do powiatu sochaczewskiego.

W czasie transportu i wysiedlenia zmarło dwoje dzieci oraz dwie osoby starsze. Mienie wysiedlonych skonfiskowano a mieszkania przysposobiono dla przesiedleńców zza Buga oraz krajów bałtyckich.

Drugi transport wysiedleńczy odbył się znów w nocy, 13 grudnia 1939 roku, obejmując przeważnie rodziny kupieckie. Były to rodziny Jana Bukiewicza, Romana Foreckiego, Feliksa Starzaka, Marian Ziętka, Czesława Ulanowskiego, Antoniego Krygiera, Jana Mroczkiewicza oraz Maria Jajczykowa. Grupa tych osób, po wyjściu z obozu zbiorczego w Młyniewie została skierowana w okolice Częstochowy, Radomska i Zamościa.

Dalszy transport w kwietniu 1940 roku obejmował samych rzemieślników – fryzjera Alfonsa Pohla, kołodzieja Romana Galasa, zegarmistrza Leona Minskiego, pończosznika Władysława Maślankowskiego, dziewiarza Stefana Kubinskiego oraz robotnika Jana Czarnywojtka. Transport ten pojechał w stronę okolic Warszawy. Niektórzy z wysiedleńców już do Lwówka nie powrócili.

Ostatni transport wysiedleńczy obejmował samych rolników. Wśród nich znaleźli się  Józef Kobyłka, Szczepan Nowak, Walenty i Franciszek Szczechowscy, Franciszek Kowala, Jan i Walenty Pawlikowie oraz Franciszek Janelt. Rolnicy zostali częściowo skierowani w okolice Warszawy, a także na gospodarstwa rolne w Brandenburgii.

Prześladowania i eksterminacja inteligencji

Osobno traktowali okupanci duchowieństwo, uważając je za duchowe przywództwo narodu. W ich mniemaniu – katolik znaczyło to samo, co Polak. Duchowieństwo lwóweckie zostało objęte osobną akcją wywozową.

W maju 1940 roku wywieziono do Dachau lwóweckich księży: dziekana Włodzimierza Laskowskiego, wikariuszy Józefa Góreckiego i Zygmunta Ogrodowskiego. Ksiądz Laskowski został przeniesiony do obozu w Gusen-Mathausen i zginął tam w kamieniołomach w kilka miesięcy po swoim przybyciu. Ksiądz Górecki zmarł, zamęczony został w Dachau, a ksiądz Ogrodowski powrócił po wojnie do kraju.

Razem z księżmi aresztowana została elita miejscowych obywateli, w tym m.in. Jan Mroczkiewicz, właściciel młyna parowego oraz Józef Penc, kierownik miejscowego chóru śpiewaczego, utalentowany muzyk. Wśród zatrzymanych byli również kierownik gospodarczy majątku lwóweckiego, Marceli Maćkowiak oraz prezes Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, Stanisław May, kupiec i prezes stronnictwa narodowego. Powyższych ludzi wywieziono bez sądu i rozprawy, zginęli w pierwszych latach pobytu w obozie, zamęczeni za to, że byli Polakami.

Rok 1941 był okresem okupacji, który sprzyjał rozważaniom i domysłom na temat rychłego odzyskania wolności oraz zmiany warunków politycznych. Chociaż okupant zarekwirował aparaty radiowe, aby odciąć kontakty ze światem, to jednak niektórzy z Polaków potajemnie korzystali z audycji radiowych i stąd czerpali wiadomości aktualne o postępach walk oraz nadziejach na zmianę losu. Gestapo tropiło te źródła wiadomości przez swoich konfidentów, upatrując w nich, jak to wynikało potem z akt procesów jako „przygotowanie do zdrady stanu”. Lwówek też miał swoją „melinę” mieszczącą ukryty aparat radiowy, a ludzie, którzy gromadzili się tam i słuchali audycji radiowych nazwani zostali potem „wolną grupą Hulki”. Konfidentem gestapo na Lwówek był tzw. porucznik Zygmunt Witkowski, który namawiał i uczestniczył w słuchaniu audycji i sporządził listę słuchaczy.

14 października 1942 roku spokój nocy przerywały tylko łomoty policji i gestapo, którzy pukali do przeszło 50 mieszkańców miasta, aresztując członków „grupy Hulki”. Wstępne badania toczyły się jeszcze w nocy na miejscu, następnie przewieziono aresztowanych do osławionego „domu żołnierza” oraz fortu VII w Poznaniu. Rozprawa sądowa miała miejsce we Wrocławiu na sesji wyjazdowej tzw. sądu krajowego (Landesgericht) w czasie roku. Zasądzono wówczas karę śmierci dla kominiarzy – Bazylego Zająca i Józefa Preussa, urzędników Stanisława Krawczyka i Stanisława Foreckiego, rolników Stanisława Korbanka i Franciszka Piszczałę oraz rzemieślnika Bronisława (Bruno?) Nowaka.

W więzieniu i na forcie VII zmarli na skutek obrażeń otrzymanych podczas śledztwa – Ignacy Hulka, Florian Szarata, Ignacy Drobnik, Józef Trzewiczek (?), Wawrzyn Kasperczak, Jan Migdałek, Józef Sopoliński, Józef Patela, Jan Drzymała i Leon Formaniak. Po odzyskaniu wolności, na skutek poniesionych uszkodzeń w więzieniach i obozach zmarli – Franciszek Sobek, Kazimierz Dziubała, Leon Jankowski, Piotr Kurpisz, Roman Leopold, Wacław Myszkowski, Herman Jochade. Z całej plejady zasądzonych, którzy otrzymali wyroki sądowe od 3 do 9 lat, bezterminowo oraz takich, których wprawdzie sąd uniewinnił, do domu wrócili: lekarz dr Zbigniew Świtalski, drogerzysta Jan Mela, fryzjer Seweryn Ciszak, urzędnik Zygmunt Potrawiak, kominiarze Jan Pupka i Bruno Meinhold, rzeźnicy Walenty Pupka i Franciszek Bąbelek, kolejarz Stanisław Orpel, ślusarz Stanisław Wittmann, kamieniarz Józef Wierkiewicz, organista Józef Penc, księgowa Maria Gapińska, spedytor Antoni Masztalerz, pantoflarz Aleksander Łuczak, robotnik Antoni Mleczak, koszykarz Leonard Szulc, fotograf Leon Myszkowski, cholewkarz Stefan Owczarski, kupiec Stanisław Czepczyński oraz rolnicy Stanisław Ochęcki i Jan Kaczmarek.  WIĘCEJ

Po wojnie grupa ta została formalnie zarejestrowana w Sądzie Powiatowym w Pniewach, w październiku 1946 roku, stanowiąc część składową Związku Bojowników o Wolność i Demokrację w Poznaniu.

U schyłku wojny

fot. Kronika miasta Lwówka do 1965 roku

fot. Kronika miasta Lwówka do 1965 roku

Wydarzenia na froncie wschodnim, który posuwał się, jak to Niemcy enigmatycznie określali „planowo na zachód” – powodowały w planach wojskowych możliwości działań wojskowych na terenie polskim.

Otóż na jesień 1944 roku, zaczęły się masowe rekrutacje ludności wywożonej na wschód w okolice Kutna, Konina i Koła, w dzielnice warmińsko-mazurskie celem dokonania wykopów rowów, które miały wstrzymać pochody wojsk radzieckich, które parły na zachód. Kopano te rowy, które w późniejszym pochodzie armii podążającej w kierunku Berlina nie miały absolutnie żadnej wartości strategicznej.

W związku z bombardowaniem przez Aliantów miasta Poznania, a zwłaszcza firmy Cegielsk, która pracowała dla wojska, zarządzono ewakuację, znajdującego się na tej ulicy niemieckiego gimnazjum. Wybrano na ten cel Pałac Łąckich we Lwówku, który w okresie kilku miesięcy, przy wytężonej pracy miejscowych rzemieślników przekształcono na gimnazjum z internatem dla 100 uczniów i personelu. Niestety, z wielką szkodą dla rozwoju miasta nie podtrzymano tego założenia urządzając na tym miejscu gimnazjum polskiego, ale urządzenia rozkradziono dokumentnie, co spowodowało wielkie koszty ponownej adaptacji gmachu na cele służby zdrowia.

W miesiącach letnich 1944 roku zaczęto zwozić do kościoła parafialnego we Lwówku ze stacji w Pniewach kilkadziesiąt wagonów z towarami z Łodzi. Było tam urządzenie szpitala z bogatym asortymentem leków, rentgenem, instrumentarium medyczne i weterynaryjne, bele towarów mundurowych, instrumenty muzyczne, urządzenia i maszyny biurowe.

W końcu stycznia 1945 roku w czasie, kiedy front wschodni już zaczął przekraczać linię Warszawy, a wojska radzieckie zbliżały się do Poznania, we Lwówku zjawiło się tzw. Sprengkommando (jednostka minerska), która pod wodzą majora Müllera miała wysadzić w powietrze kościół wraz z całą zawartością towarową. W ciągu nocy, w czasie, gdy już ewakuowała się na zachód ludność niemiecka, żołnierze zakładali ładunki wzywając ludność do opuszczenia terenu, ponieważ siła wybuchu tak wielkiego budynku była znaczna. W czasie tym były srogie mrozy i cały oddział zjawił się w domu Rynek 1, żądając ogrzania i przynaglając mieszkańców do opuszczenia domu. Napojono ich odpowiednio wzmocnioną herbatą i nakłoniono do odłożenia zadania na następny dzień. Major ten zgodził się na to, żądając jedynie kwatery dla swego oddziału. W dniu następnym okazało się, że oddziały radzieckie zbliżają się już do Lwówka, więc major zarządził odcięcie ładunków i uciekał, co sił jedynym jeszcze wolnym odcinkiem frontu do Rzeszy. Był to katolik bawarski, któremu misja jaką miał wykonać nie była przyjemna w chwilach oczywistej klęski, skorzystał więc z zaskoczenia, aby mieć pretekst do niewykonania zadania.

kronika_skany015

POWIĘKSZENIE

Tekst i fotografie: Kronika miasta Lwówka do 1965 roku, autorstwa Marii Mitrengi i Franciszka Łuczaka.