Imiona i nazwiska dawniej – J. Szafarczyk

Kopia pierwszego przywileju lokacyjnego. Źródło : www.wbc.poznan.pl

Trudno byłoby dzisiejszemu człowiekowi obejść się bez imienia i nazwiska. Sposób odróżniania ludzi od siebie jest wynalazkiem bardzo dawnym i nie wiadomo, przez kogo wymyślonym.

Zanim w Europie rozpowszechniły się imiona pochodzenia chrześcijańskiego – używano określeń osobowych tworzonych różnie wśród ludów licznych kultur.

W starożytnym Rzymie przykładowo wielokrotnie radzono sobie z tym stosunkowo łatwo : określano potomstwo według kolejności urodzenia (drugi w kolejności syn bywał nazywany „Secundus” – „Drugi” ; córka urodzona jako piąta mogła zostać nazwana „Quinta” – „Piąta”). Często zdarzało się, że nazywano osoby w inny sposób, ale nie tu czas i miejsce na rozważania o tym. Ale : znany powszechnie wódz rzymski Cezar powszechnie określany. Poprawnie i urzędowo pisał się : Gajusz Juliusz Cezar; przy czym „Gajusz” było właściwym imieniem, „Juliusz” stanowiło określenie rodowe, pochodzenie z rodu julijskiego, „Cezar” było przezwiskiem). Te ostatnie określenia były zresztą bardzo powszechne. Podobnie było ze znanym z Sienkiewiczowskiego „Quo Vadis” cesarzem Neronem, którego poprawnie określenie brzmiało : Lucjusz Domicjusz Nero, a po adopcji tegoż przez cesarza Klaudiusza w 50 r. n.e. urzędowo nazwisko to brzmiało : Neron Klaudiusz Druzus Germanik Cezar. Kto ciekawy, niech poczyta książki znakomitego polskiego znawcy zagadnień rzymskich, prof. Aleksandra Krawczuka.

Na ziemiach słowiańskich pierwotnie (ale też bardzo długo) używano określeń typowo rodzimych (Dziersław, Siemomysł, Izjasława, Lubomiła); każdemu imieniu starano się przypisywać jakieś magiczne wyrażające określone życzenia (przede wszystkim pomyślne) na całe życie; miało też ono chronić konkretną osobę przed szkodą własną albo całego rodu; miało także zachęcać do roztropności i dzielności we wszystkich poczynaniach życiowych.

Przyjęcie w 966 r. chrztu przez Polan stało się początkiem upowszechnienia imion chrześcijańskich. Jednak wiele z nich wskazuje wyraźnie na słowiański rodowód (np. Bogumił, Stanisław); dostosowano tutaj słownictwo polskie do postaci wziętych ze świata chrześcijańskiego (dzisiaj problem sporów między historykami stanowi imię „Mieszko”, które jest skrótem zdrobnionym jakiegoś słowińskiego albo chrześcijańskiego imienia, powszechnie sądzi się, że jest to polski skrót imienia „Michał”).

Przyjęły się zatem imiona pochodzenia greckiego (np. Filip), żydowskiego (np. Tomasz), rzymskiego (np. Paweł) oraz zachodnioeuropejskiego – te od wówczas uznanych świętych, m.in. frankońskie i germańskie.

Ciekawym zjawiskiem w zwyczajowości polskiej było skracanie wszelkich imion (męskich i kobiecych), powszechna była skłonność do używania form zdrobniałych, także wobec osób panujących (w XIV w. władca Pomorza Zachodniego Kazimierz, którego niektórzy możnowładcy widzieli jako następcę króla Kazimierza Wielkiego, powszechnie nazywany był „Kaźko” z dodatkiem „Szczeciński”, gdyż tam była jego siedziba); córka Sędziwoja z Ostroroga, założyciela Lwówka, w dokumentach pisana jest jako „Sandka” lub „Sendka” i dzisiaj trudno rozszyfrować, jakiego imienia ten skrót może dotyczyć (może Aleksandra?), a w księgach miejskich lwóweckich także można spotkać wiele zdrobnień imiennych tak męskich jak kobiecych, zarówno dorosłych jak dzieci. Często więc można w różnych dokumentach czytać o „Paszkach” (od Paweł), „Piechach”, „Pieszkach” (od Piotr), „Jaszkach”, „Jaśkach” (od Jan). „Dzierżek” pochodził od „Dziersława”. Zresztą nie było jakichś reguł na jednolitość owych zdrobnień. Osoba zaś występowała przeważnie z owym skrótowym imieniem i powszechnie wszyscy wiedzieli, kogo jakieś określenie dotyczyło, zwłaszcza wtedy, gdy postać była znana szeroko poza własnym środowiskiem.

Następowało często spolszczenie „zagranicznych” imion (Hieronim stawał się Jaroszem, Benedykt – Bieniaszem, Jerzy – Jurasz, Jurem, Andrzej – Jędrzejem, Jędrkiem albo Andrzychem); podobnie było z imionami kobiecymi (Ewa – Jewka, Jadwiga – Jagna itp.). Cały szereg obecnie używanych zdrobnień skrótowych pochodzi z wczesnych okresów państwa polskiego i dowodzi ciągłości kulturowej słowiańskiej i polskiej.

W XV – XVI w. w Wielkopolsce powszechnie używano imion : Jan, Maciej, Mikołaj, Marcin, Wojciech, Anna, Katarzyna, Dorota. Inne imiona, choć rzadziej, były także w powszechnym użyciu. W owym okresie – podobnie jak obecnie – panowała swoista „moda” na tzw. ładne imiona, choć podłoże owej „mody” było zgoła inne, niż dzisiaj. Częstokroć wzorowano się na imionach dziedziców, przy czym reguła tego nazywać nie można. Zresztą nie było wówczas jakiegoś monopolu lub uprzywilejowania w zakresie nadawania imion. Dobrogostem, Maciejem, czy Wojciechem mógł być nazwany zarówno szlachcic, jak mieszczanin lub kmieć. Starano się nie używać imion używanych w rodzinie panującego, ale odstępstwa od tego były częste. Każdy ród albo rodzina miały jednak swoje „ulubione” imiona wielokrotnie powtarzane (np. u Ostrorogów imię „Jan”). W XVI w. używano też rzadszych imion, np. Abraham. Na podstawie imienia można wnioskować o dacie urodzenia osoby (ale problem roku będzie i tak nierozstrzygnięty).

Na chrzcie, gdy nadawano imię słowiańskie, zawsze dodawano imię jakiegoś świętego lub osoby ochrzczonej (stąd np. Władysław Jagiełło miał dwa imiona własne – poprawnie Jogaila – i chrześcijańskie).

Nazwiska poszczególnych osób tworzyły się różnymi sposobami. Częstym zjawiskiem było określanie kogoś za pomocą imienia z dodaniem nazwy miejsca pochodzenia (np. Sędziwój z Ostroroga, Jan z Lwówka, Paweł z Bolewic). Z takiego określenia z upływem czasu wytwarzała się forma przymiotnikowa (Sędziwój Ostroroski, Jan Lwówecki, Paweł Bolewicki). Dotyczyło to ogółu ludności i wszystkich ówczesnych stanów. Przy tego rodzaju nazwiskach dzisiaj napotkamy na trudności w identyfikacji poszczególnych osób, szczególnie wtedy, gdy w określonym czasie i miejscu zapisano kilka osób o podobnym imieniu i nazwisku i nie zanotowano innych odróżniających określeń.

Nazywanie kogoś przy pomocy określenia wykonywanego zawodu (zwłaszcza w miastach, rzadziej we wsiach i wśród szlachty) było również mocno rozpowszechnione. Dlatego w księgach lwóweckich spotykamy m.in. Jakuba Garncarza, Andrzeja Kowala, Krzysztofa Szewca czy Tomasza Organistę; we wsiach mogli być np. Mateusz Rolnik, Maciej Oracz, Jakub Pasterz. Tutaj także natrafimy na wyżej wspomniane trudności. Bywało jednak często, że nazwa zawodu lub zajęcia stawała się zwykłym nazwiskiem, bo np. występujący w 1598 r. w Lwówku Jakub Siodlarz trudnił się bednarstwem, a zmarły przed 1565 r. Andrzej Drwal był piwowarem.

Określenia utworzone na bazie osobistych cech charakteru człowieka, jego wyglądu, znamiennych wyrażeń przez niego używanych, to dalsza bardzo liczna grupa nazwisk. Czasami były one dziwne (wedle dzisiejszego obyczaju niektóre z nich uchodziłyby za obraźliwe). Księgi lwóweckie zanotowały takie postacie : Błażej Chwalidupa (1562 r.), Maciej Parzymięs (1604 r.), szewc Jan Złotapięta (1573 r.), garncarz Andrzej Pieczymucha (1600 r.), krawiec Jan Pasidupa (1599 r.), Franciszek Wozignojek (1591 r.); notowana od połowy XVI w. rodzina Płaczychlebów była znana jeszcze w XVIII w. Podobne określenia można było spotkać również u szlachty. Jan Chraplewski z rodu Pierchałów w księgach sądowych poznańskich był zapisywany jako : „dictum Pupa” – zwany Pupą! Syn tegoż, Tomasz, był nazywany „Katem”. Potomkowie takich ludzi (nie tylko Chraplewskich) przejmowali owe przezwiska po ojcu w formie zdrobniałej; syn cytowanego Jana Pasidupy nazywał się Andrzej Pasidupek lub Pasidupik, ślad zaś tego nazwiska przetrwał do końca XVII w., bowiem wtedy zapisano sprzedaż „ogrodu Pasidupińskiego”. Podobnie Marcin Mrzygłód miał syna Nikodema Mrzygłodka, a synowie Tomasza Chraplewskiego Kata byli określani jako „Kacikowie”.

Pospolitym sposobem nazywania były niektóre cechy fizyczne lub wady rozwojowe; w księgach czytamy o Jadwidze Kulawej czy Pawle Chromym (inna sprawa, że nazwisko mogło przejść z rodziców na potomstwo w pierwotnej postaci), znany jest też Tomasz Garb, Jan Mały i inni.

Nazwiska urabiano też od określeń zwierząt, np. Szymon Wilk (po nim Wilczkowie), Jakub Wróbel, a jego syn Marcin Wróbelek.

Księgi lwóweckie zanotowały np. kuśnierzy o nazwisku Pierdoła czy Wojciecha Fortunę (przez szereg lat był pisarzem w Kościanie) i jego syna Krzysztofa (wieloletniego woźnego sądu starosty wielkopolskiego).

Znamy także rodziny posługujące się nazwiskami wskazującymi na niepolskie pochodzenie, np. Hannusz (Jan) Knobloch, Grzegorz Lugostaj, Michał Liman, Kasper Herolt.

Niemal wszystkie zapisy w księgach lwóweckich z XVI w. zawierają poważny brak : zazwyczaj nie notują niczego o zawodach lub zajęciach wpisanych postaci. Te wiadomości trzeba uzyskiwać drogą żmudnych analiz treści zapisów, z których czasem udaje się wyczytać, czym opisywane osoby się zajmowały.

Współczesne nazwiska mogą być utworzone jeszcze w średniowieczu i odpowiednie badania nad etymologią (tworzeniem się) tych określeń zazwyczaj to potwierdzają.

Zegarynka – czerwiec 1993